Pan Jourdain nie wiedział, że mówi prozą. Ja nie wiedziałam, że stosuję... monity. I to nagminnie. Nałogowo wręcz. Ale może zacznijmy od początku...
Jakieś dwa tygodnie temu pisałam tu (http://verbavolantbb.blogspot.com/2010/02/fukoz-czyli-jak-stac-sie-asertywnym-w.html) o treningu zastępowania agresji, który przechodzę w ramach reedukacji rodziców w liceum mojej córki. Na pierwszych zajęciach nauczyłam się, jak być asertywna i asertywnie prosić o pomoc, co przetrenowałam natychmiast na moich dzieciach ze skutkiem rewelacyjnym. Mam wprawdzie małoduszne podejrzenia, że zapał, z jakim udzielono mi pomocy, mógł mieć coś wspólnego ze zbliżającym się weekendem i planowanymi imprezami, na które mogłam, ale nie musiałam wyrazić zgody, ale mogę się mylić. Może schemat FUKOZ działa po prostu, że mucha nie siada?
Tak czy siak, w ostatnią sobotę odbyłam kolejny trening, którego tematem była tym razem obrona swoich praw (sic!), oraz - uwaga, uwaga! - kontrola złości. Pierwsze z tych zagadnień - jak wie każdy współczesny rodzic - to sprawa wielkiej wagi, a czasem nawet kwestia życia i śmierci. Bo kiedy już rodzic popełni wszystkie możliwe błędy wychowawcze i wychowa jednostkę(i) do cna asertywną(e), nie pozostaje mu już nic innego, jak obrona własnych praw. Asertywna, rzecz jasna.
Drugi temat wagą wcale nie ustępuje pierwszemu, co z kolei doceni każdy, komu zdarza się ostro wkurzyć i wybuchnąć. Po jakimś czasie bowiem, gdy przychodzi otrzeźwienie, osobnik taki dziękuje Bogu i wszystkim świętym, że bliźni nie nagrali jego "występu" na jakieś audio-wideo i nie wpuścili tego do internetu, bo do końca życia musiałby chodzić w kominiarce. Warto więc posiąść umiejętność zapanowania nad eksplozją, co - jak się dowiedziałam na wspomnianych zajęciach - JEST możliwe.
Jak to zrobić? Po kolei. Najlepiej w punktach. A zatem: 1. Stwierdzić, co nas wkurzyło; 2. Stwierdzić, co sobie o tym czymś (kimś) pomyśleliśmy; 3. Uspokoić rozszalały organizm (wziąć parę oddechów, policzyć wstecz od dziesięciu do zera, a jak nie pomaga, to wyciągnąć pierwiastek kwadratowy z liczby 3364); 4. Zastosować monity, czyli pomyśleć sobie coś, co pozwoli na całą sytuację spojrzeć inaczej (czytaj: wykombinować coś, co sprawi, że poczujemy się mniej wściekli).
I tu dochodzę do sedna. Okazało się bowiem, że monitem może być niemal wszystko. Na przykład, słynna dewiza Scarlett O'Hara "Pomyślę o tym jutro" lub często przeze mnie stosowane "Cóż to znaczy, w porównaniu z wiecznością!". Kiedy wkurza nas facet, który notorycznie spóźnia się na randkę, możemy spokojnie zastosować monit "ten typ tak ma". A kiedy dziecko po raz kolejny nie sprzątnęło pokoju, możemy pomyśleć "ja w jej wieku byłam taka sama". Krótko mówiąc, każdy sposób dobry, byle złość z nas uszła. Bo, jak wiadomo, złość piękności szkodzi. A potem... Potem, już całkiem na zimno, możemy zmyć głowę spóźnialskiemu i ochrzanić bałaganiarską latorośl. Tylko pamiętajcie: asertywnie!
wtorek, 9 marca 2010
Złość piękności szkodzi
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz