wtorek, 28 kwietnia 2015

Stara, a głupia

Od jakiegoś czasu obserwowałam u moich latorośli wzmożoną aktywność w świecie wirtualnym. Wzrok wbity w smartfon, mamrotanie pod nosem i całkowita obojętność na bodźce zewnętrzne kazały mi podejrzewać najgorsze. Albo randkują w sieci, albo w coś grają. Tertium non datur. Fakt, że symptomy dotyczyły całej trójki, wskazywał, że randkowanie raczej odpada. Krótkie i wnikliwe śledztwo ("co tam, u licha, wywijacie na tych komórkach?!") przyniosło jednoznaczną odpowiedź: grali.

A raczej grają. Na pociechę otrzymałam informację, że nie walczą z hordą kosmitów ani orków, tylko "quizują". Innymi słowy, grają w grę polegającą na sprawdzaniu swojej wiedzy w rozmaitych dziedzinach, za przeciwników mając innych użytkowników sieci. Ewentualnie siebie nawzajem, co dostarcza dodatkowej porcji emocji, bo dołożyć siostrze/bratu, wykazując jej/jego totalną ignorancję - to jest coś! Jako matka odpowiedzialna i świadoma rodzicielskich obowiązków, postanowiłam sprawdzić, czy gra nie jest aby szkodliwa. Raz, dwa założyłam sobie konto i...

No właśnie. Do tej pory rozegrałam zaledwie kilka partyjek - głównie z moim potomstwem. Wystarczyło, by się przekonać, że to był gigantyczny błąd. Dowiedziałam się bowiem o sobie kilku nieprzyjemnych rzeczy. Primo, wiem mniej, niż do tej pory sądziłam. Secundo, w niektórych obszarach nie wiem zgoła nic. Tertio, w innych obszarach wiem całkiem sporo, choć wolałabym nie wiedzieć.

Bo cóż to, na przykład, za satysfakcja, że bez pudła odpowiadam na pytanie, która gwiazda filmowa w 2014 roku usunęła obie piersi? Za to pojęcia zielonego nie mam... Nie, nie przyznam się, o czym nie mam pojęcia. Zresztą, muszę kończyć. Córka rzuciła mi w sieci wyzwanie i mogę jako pierwsza wybrać kategorię. Wybieram "sztuka i piękno". Ha!

piątek, 24 kwietnia 2015

Ubóstwo języka

Rozważając rzecz filologicznie,
doszłam dziś do wniosku,
że kocham Cię nad wyraz.
Zwłaszcza nad wyraz "kocham".
I wychodzi na to,
że Cię ubóstwiam
ponad ubóstwo języka.

środa, 22 kwietnia 2015

Change money, czyli oferta do odrzucenia

Napisał dziś do mnie Jacek. Pojęcia zielonego nie mam, kim jest, ale za to on wie świetnie, kim ja jestem i zwraca się do mnie poufale - po imieniu. "Beata - pisze (no, nie da się ukryć, tak mi dali na chrzcie) - znacząco zwiększ swoje zarobki!" Wykrzyknik dodałam od siebie, bo proszę mi wierzyć, zabrzmiało to bardzo kategorycznie. Znaczy się, Jacek nie dość, że wie, jak mi na imię, to jeszcze ma niezłe rozeznanie w moich dochodach i ocenił, że mam w tym obszarze pewne, hmmm, deficyty.

Potem Jacek już nie bawi się w literaturę, tylko wali po oczach zdjęciem z podpisem: Zainwestuj w handel walutami. Na fotce zaś widnieje ekran komputera, na którym jakiś wykres słupkowy wymownie wspina się ku niebu. Oprócz tego, tylko: myszka (taka komputerowa, nie gryzoń), filiżanka (zakładam, że z kawą) i dłoń (zadbana, pazury czyste) na smartfonie.

Wnioski nasuwają się same. Jeśli posłucham Jacka, to nie ruszając się z domu, popijając kawę, zarobię krocie (to te rosnące słupki), posługując się wyłącznie myszką i telefonem. No, musiałabym tylko zrobić manicure, ale to nieistotny szczegół.

Sęk tylko w tym, drogi Jacku, że handel czymkolwiek kompletnie nie leży w mojej naturze. Natomiast, handel walutą, w moim wypadku, ogranicza się do wizyt w kantorze, kiedy muszę nabyć jakieś egzotyczne walory, które potem, jeśli nie wydam wszystkiego, często bezskutecznie próbuję z powrotem wymienić na nasze kochane, polskie złote. I doświadczenie mam takie, że na tych transakcjach wychodzę jak Zabłocki na mydle.

Dlatego, bujaj się, Jacku, czy jak ci tam, za takimi propozycjami. Wyraźnie kiepsko mnie spozycjonowałeś w swoich marketingowych analizach. Natomiast, gdybyś chciał znacząco zwiększyć moje zarobki, mogę podać numer konta. Zapraszam na priw. 

piątek, 10 kwietnia 2015

Gdzie leży prawda


Przyrzekła mówić prawdę.
Całą prawdę i tylko prawdę.
Tak jej dopomóż...
Dopomógł.
Więc powiedziała.
Całą i tylko.
Tylko że, niestety,
w samym środku zdania,
wkradł się niespodzianie
i położył w poprzek
całkiem zbędny myślnik,
o który się potknęła.
I leży jak długa,
myśląc: Czy naprawdę...?