czwartek, 11 marca 2010

Jak zostać księżniczką

Każda dziewczyna marzy, by być księżniczką. No, dobra, nie każda, ale spora część na pewno. A kiedy dziewczyna staje się kobietą, marzy nadal, tyle że jakby trochę mniej wierzy, że te marzenia kiedykolwiek się spełnią. W miarę upływu lat marzy coraz bardziej nieśmiało, za to coraz śmielej stosuje kompensację czy inne mechanizmy rodem z podręcznika psychologii, które mają złagodzić narastającą frustrację. Fakt, że bycie księżniczką, wcale nie musi oznaczać raju na ziemi, staje się oczywisty stosunkowo późno, w zasadzie wtedy, gdy na osiągnięcie tego stanu nie ma się już najmniejszych szans.

Wróćmy jednak do etapu, kiedy jeszcze ma się jakieś złudzenia, a wyniesione z lektur dzieciństwa i wczesnej młodości przekonanie, że bycie księżniczką to - jak mówią nastolatki - megafajna sprawa, buzuje w nas w najlepsze jak, nie przymierzając, znicz olimpijski. Dzięki tym lekturom, pokutuje w nas schemat "księżniczka = książę z bajki = żyli długo i szczęśliwie", który to schemat, z niewiadomych przyczyn, jest równie żywotny i trudny do wytępienia jak karaluch. Podsycamy to przekonanie, czytając harlequino-podobne czytadła, oglądając komedie romantyczne, tropiąc w mediach losy prawdziwych księżniczek i w ogóle stosując wszelkie metody zaklinania rzeczywistości. Ich skutki są ponure i chyba tylko łaskawa ręka Opatrzności sprawia, że nie dostajemy od tego atrofii mózgu.

Koniec jest łatwy do przewidzenia i opisałam go już w pierwszym akapicie. Rozczarowanie, frustracja, rezygnacja. W tej właśnie kolejności. Okazuje się jednak, że nie wszystko stracone, bo księżniczką można zostać całkiem znienacka, że tak powiem: z głupia frant. Jak? Wystarczy mieć w kieszeni parę drobnych. Wiem, co mówię, bo sama dziś zostałam księżniczką. W centrum Warszawy, przy parkomacie.

Właśnie czekałam na wydrukowanie kwitu parkingowego, kiedy podszedł do mnie jegomość o dosyć wczorajszym wyglądzie. Na oko trzeźwy, ale głowy nie dam. Spytał, czy mogę go poratować, czyli dać parę złotych. Dla spokoju sumienia, spytałam: "A na co pan potrzebuje?" "A na przeżycie, księżniczko" - odparł osobnik. Księżniczko! W podobnych okolicznościach byłam już szefową i kierowniczką. Do grona koronowanych głów trafiłam po raz pierwszy! Facet dostał parę złotych i odszedł, bijąc pokłony jak przed świętej pamięci Lady Di. A mnie przyszło do głowy, że nie sztuka być księżniczką - sztuka mieć właściwy dwór!

2 komentarze:

  1. A ja - w podobnych okolicznosciach przyrody - dla meneli stacjonujacych pod schodami pawilonu handlowego jestem juz królową.
    Tak. Więc i Ty Beato, któregoś dnia zasiądziesz na tronie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, tak. Po księżniczce już tylko królowa. :)

    OdpowiedzUsuń