środa, 24 marca 2010

Ten nieszczęsny umiar

Virtus in medio stat - mawiali starożytni i najczęściej na tym się kończyło, bo wiedzieć, że "cnota stoi w środku", a samemu się tego środka trzymać, to dwie różne rzeczy. Z umiarem bowiem jest ten problem, że nie ma, biedak, porządnej definicji. Brak przesady? Powściągliwość? Umiarkowanie? Czyli ignotum per ignotum. Nie da się tego umiaru zmierzyć żadną miarą, chyba że przyjąć miarę zdrowego rozsądku, ale to metoda wielce ryzykowna.

Zebrało mi się z rana na te rozważania, bo nic mnie tak nie śmieszy, jak naukowcy odwołujący się do pojęć zgoła nienaukowych. A to właśnie robią (zrobili) włoscy badacze, którzy stwierdzili ostatnio, że alkohol pity z umiarem może przynosić korzyści zdrowotne nawet osobom cierpiącym na choroby krążenia. Jeden-dwa kieliszki wina dziennie lub analogiczna ilość alkoholu mierzona w piwie czy innym trunku czyni ponoć cuda, zmniejszając ryzyko śmierci u osób cierpiących na chorobę niedokrwienną serca.

Niestety, naukowcy nie sprecyzowali, ile to ma być właściwie kieliszków, jak mają być one duże i jak mierzyć "analogiczną ilość" w piwku czy wódeczce. Nie zwrócili też uwagi na fakt, że ludzki organizm rozmaicie toleruje alkohol i co dla jednego jest ilością umiarkowaną, dla innego może oznaczać tej miary przekroczenie. Nie mówiąc już o tym, że tak nieprecyzyjna rekomendacja może zachęcać miłośników trunków do samodzielnego definiowania swojej dziennej, "umiarkowanej" dawki. Osobiście znałam pewnego alkoholika, który twierdził z całą mocą, że zna własną miarę i nigdy jej nie przekracza. Miara okazała się nadmierna i facet zmarł dosyć młodo (grubo poniżej średniej), do czego walnie przyczyniła się choroba alkoholowa.

Mnie w zasadzie ten problem nie dotyczy, bo abstynencja skutecznie chroni przed dylematem, ile to jest "w miarę". Myślę tylko, że posługiwanie się pojęciem umiaru w medycznych rekomendacjach to rzecz wysoce nierozważna, zwłaszcza gdy mowa jest o używkach, które skłaniają raczej do przekraczania granic, niż do ich respektowania. I jak napisał François de La Rochefoucauld: "Więcej ludzi utonęło w kieliszku niż w morzu". No to - na zdrowie!

3 komentarze:

  1. Trzeba wierzyć naukowcom. Wznieśmy toast za ich osiągnięcia i życzmy im - Sto lat! :)

    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Beato, teraz nie... teraz Wielki post. Na zdrowie !. jeden słownie jeden 150 ml. wina czerwonego, wypiję dopiero w Wielkanoc. A naukowcom muszę wierzyć, bo jak tu nie wierzyć córce?

    OdpowiedzUsuń
  3. Córce trzeba wierzyć - zawsze to powtarzam mojemu Ojcu. :))

    OdpowiedzUsuń