środa, 10 marca 2010

Dzień faceta i spódnicy

Ludzkość nie przestaje mnie zadziwiać. Oczywiście, doskonale rozumiem zamiłowanie do obchodzenia świąt, bo nie od dziś wiadomo, że homo ludens to bardzo znacząca część całego homo sapiens. Czego natomiast nie rozumiem, to skłonności do wymyślania świąt coraz to bardziej idiotycznych. Pisałam już kiedyś o Dniu Windy, Dniu Mózgu czy Dniu Sprzątania Biurka. Każda profesja dba o to, by sobie jakiś dzień roku zawarować, a że jest ich trzysta z okładem (dni, nie profesji), to trzeba się spieszyć, żeby inni nam dnia sprzed nosa nie sprzątnęli. Zwłaszcza, że w kolejce czekają też części ciała, przyroda ożywiona i nieożywiona oraz zjawiska nadprzyrodzone.

Dziś też jest święto. Dzień Mężczyzn. Co samo w sobie nie byłoby niczym dziwnym, zważywszy, że dwa dni temu mieliśmy (MIAŁYŚMY) Dzień Kobiet. W końcu, sprawiedliwość musi być! Ale jak się dobrze wczytać w kalendarium, okazuje się, że to nie koniec atrakcji. Bo takie USA świętują sobie dzisiaj National Skirt Day, czyli ni mniej, ni więcej, jak Narodowy Dzień Spódnicy. Co skłoniło braci zza oceanu do tak jednoznacznego wyróżnienia akurat tej części garderoby - o tym Google milczą. Coś tam mętnie zeznając, że wiosna, te sprawy... A kapelusz zielenieje z zazdrości.

Mnie to jednak nie zadowala. I zgodnie ze spiskową teorią dziejów, wietrzę podstęp. Może Amerykanie, wiedząc, że u nas dziś jest Dzień Mężczyzn, celowo machają naszym facetom przed nosem spódnicą, żeby tę męskość sponiewierać i zbezcześcić? Ewentualnie każą swoim kobietom ubierać się w spódniczki, żeby w ten seksistowski sposób pokazać, że wara im od spodni? Albo... Och, scenariuszy jest wiele, a co jeden, to bardziej przerażający.

Należy się jednak cieszyć, że w Polsce Dzień Mężczyzn i Dzień Spódnicy nie są obchodzone łącznie, ale rozdzielnie (jakby się kto pytał, u nas to miłe święto wypada 30 października). I trzeba koniecznie pamiętać, by jeśli ktoś wymyśli Dzień Biustonosza, umieścić go w innej dacie niż 10 marca. Takie koincydencje mogą bowiem doprowadzić do brzydkich podejrzeń i spekulacji - o męskości, metroseksualności i tym podobnych. I po co to komu? A tak? Świętujmy sobie radośnie i niech naszym mężczyznom snu z oczu nie spędza żadna spódnica. Zwłaszcza własna.

2 komentarze:

  1. Ja tam lubię własne spódnice :). Ale dziś akurat noszę spodnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam lubię własne spodnie. :) Ale dziś akurat noszę spódnicę.

    OdpowiedzUsuń