Parę dni temu rozstrzygnięty został konkurs Grand Press Photo. Jako osoba bardziej wrażliwa na słowo niż na obraz, interesowałam się tym tylko z ex-zawodowego przyzwyczajenia, bo jak ktoś naście lat przepracował w prasie, siłą rzeczy reaguje na wszystko, co ma w nazwie press. Stąd też, kiedy w mojej ulubionej stacji radiowej pojawił się materiał na temat GPPh, zastrzygłam uchem. Jak się okazało, słusznie, bo dowiedziałam się rzeczy fascynującej - jakaś pani oświadczyła, że zdjęcia były świetne, a co za tym idzie, prasa drukowana ma się wspaniale.
Może bym i tej pani uwierzyła, gdyby nie dwie kwestie. Po pierwsze, prasa nie miała się wspaniale już w momencie, gdy się z nią zawodowo rozstawałam, czyli jakieś 6 lat temu. Po drugie, trochę z nawyku śledzę rynek i widzę, co się dzieje - dane Związku Kontroli Dystrybucji Prasy mówią same za siebie. Spadki sprzedaży dzienników sięgające kilkunastu procent (np. "Gazeta Wyborcza", I-y kwartał 2010 do I-go kwartału 2009 - minus 16,1%) na pewno nie są symptomem kwitnącej kondycji dzienników, a znikanie kolejnych tytułów z rynku też o czymś świadczy. Jesienią ubiegłego roku wyparował "Dziennik", który połączył się z "Gazetą Prawną", teraz "Polska" przymierza się do formuły tygodnika. Pytanie "kto następny" samo ciśnie się na usta.
W tym kontekście, stwierdzenie, że prasa drukowana ma się świetnie, zakrawa na niezły żart. Prasa jest wyraźnie pod presją, do czego przykłada się także obecny kryzys - kto nie wierzy, niech porówna dzisiejszą objętość dodatku "Praca" w "Gazecie Wyborczej" z tą sprzed paru, parunastu miesięcy. Siadły ogłoszenia, siadła reklama, siadła sprzedaż. Fakt, że nie siadła prasowa fotografia, niczego nie zmieni, bo dla pięknych zdjęć to się kupuje albumy, ale nie gazety.
Na pociechę (czyżby?) mogę tylko napisać, że polska prasa nie jest w tym wszystkim osamotniona. Mój przyjaciel z Francji, wiceprezesujący grupie "Les Echos", powiedział mi ostatnio, że u nich też siada. A raczej, siadło już dawno. I z zachwytem opowiadał o IPadzie, choć sam przecież "robi" w papierze. Ale on jest elastyczny - może "robić" we wszystkim. I na pewno nie będzie się upierał, że prasa drukowana ma się wspaniale, skoro ma się marnie, tylko poszuka innych opcji ze słowem "press" w nazwie. Tyle, że u niego to będzie "presse".
sobota, 15 maja 2010
Prasa pod presją
Etykiety:
dzinniki,
gazety,
IPad,
kryzys,
media,
media drukowane,
media elektroniczne,
nowe media,
prasa,
rynek prasowy,
sprzedaż gazet,
ZKDP
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz