niedziela, 9 maja 2010

Che bella... koza


Pomysłowość maturzystów nie zna granic. Właśnie przeczytałam, że tegoroczni kandydaci do tytułu człowieka dojrzałego założyli na facebooku grupę, której członkowie zobowiązali się w maturalnym wypracowaniu użyć słowa "koza" - bez względu na temat rozprawki. Tacy koza-cy!

Nie wiem, ilu się to udało, ale już sam pomysł młodzieży tchnął we mnie nadzieję. Od paru lat mam bowiem smutne przekonanie, że matura, nie wiedzieć czemu zwana egzaminem dojrzałości, nie dość, że żadnej dojrzałości nie dowodzi, to jeszcze w dodatku nie dowodzi wiedzy, a kreatywność wręcz zabija. Schematyczne testy promują tych, co to pod linijkę piszą (a co gorsza, także myślą), zaś twórcze umysły albo muszą na czas matury schować polot do kieszeni, albo liczyć się z obcięciem punktów.

W tym kontekście, pomysł z kozą pozwala z optymizmem patrzyć w przyszłość. Młodzi górą! Nie dają się tak łatwo wcisnąć w foremki do ciasta, z których wychodzą identyczne babeczki, a wszystkie z zakalcem. Chętnie bym poczytała te prace maturalne z kozą w roli drugoplanowej (a może głównej?). Koza a sprawa polska - temat w sam raz na maturę!

Hm... Ja na maturze pisałam tak zwany temat wolny: "Moje ulubione lektury", gdzie wtryniłam Baśnie Andersena, "Pastwiska niebieskie" Steinbecka i "Sto lat samotności" Marqueza, co miało zapewne dowodzić rozległości moich horyzontów (od Danii, przez USA, po Kolumbię). A gdyby tak tam jeszcze i kozę...? Może tak: Kiedy pewien hiszpański kapral po raz pierwszy ujrzał Pastwiska Niebieskie, były one rozległą, słoneczną doliną, na której pasły się stada krów i kóz. Dziś nie ma tam już ani jednej krowy ani kozy. Dziś są tylko ludzie. I o nich właśnie jest ta książka. Szkoda tylko, że ów kapral nie był Włochem, bo wtedy, na widok cudnej doliny, mógłby wykrzyknąć: Che bella cosa! Przepraszam - koza!

2 komentarze:

  1. Hihi - ta włoska cosa przyprawia na wstępie o pusty smiech każdego, nowoprzybyłego Polaka.
    Z kolei nasze znaczenie słowa tego słowa przyprawia o salwy smiechu Włochów.
    W ten sposób jedno słowo zbliża dwa narody językowo, bo nic tak sympatycznie nie ustawia wzajemnych stosunków, jak wspólna...koza. JK

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwłaszcza, jeśli to jest koza... nostra. ;)

    OdpowiedzUsuń