wtorek, 2 lutego 2010

Odpieprzcie się od Lorda Vadera!

Wczorajszy wieczór spędziłam przed telewizorem. Odnotowuję ten fakt, bo ostatnio zdarza mi się to coraz rzadziej - trochę z przekonania, a trochę z przyczyn obiektywnych (repertuar nie ten). Jedynka pokazała film dokumentalny "Towarzysz generał", który wywołał burzę, jeszcze zanim się ukazał, a jego bohater, Wojciech Jaruzelski, napisał nawet list otwarty, w którym odwoływał się do inteligencji widzów. Ci inteligentni powinni dojść do wniosku, że film jest kłamliwy, stronniczy i w ogóle do niczego. Ergo, ci co pomyślą inaczej, są inteligentni inaczej.

Chciałam zatem sprawdzić, do której grupy należę. No i wyszło, że jednak do tej drugiej. Owszem, film JEST stronniczy. Ale już stwierdzenie, że kłamliwy, opatrzyłabym co najmniej znakiem zapytania. Ukazuje życiorys generała w wersji tak pełnej, jak jeszcze nigdy do tej pory nikt go nie pokazał. Dokumentuje go bardzo przekonująco. Interpretuje... No tak, z interpretacją zawsze jest kłopot. Autorzy filmu (Robert Kaczmarek, Grzegorz Braun) oparli swój dokument na książce Lecha Kowalskiego "Generał ze skazą". Postać, która się z niej (a co za tym idzie, i z filmu) wyłania, delikatnie mówiąc, nie budzi sympatii. Karierowicz, człowiek bez skrupułów, zdrajca własnego narodu bezgranicznie oddany sowietom. Facet, który dla awansu nie wahał się zdegradować własnych kolegów, którym sporo zawdzięczał.

Jakże odmienny to portret od tego, który przez ostatnie 20 lat próbowały tworzyć środowiska z kręgu Adama Michnika: Jaruzelski - człowiek honoru, tragiczna postać, która stanęła przed wyborem mniejszego zła, ratująca Polskę przed niechybnym rozlewem krwi. Drugi Wallenrod, co to służył sowietom, ale w dalekosiężnych planach już miał Okrągły Stół. Człowiek, który wypowiadając słowa "socjalistyczna ojczyzna", w głębi duszy skreślał słowo "socjalistyczna". I tak dalej, i tak dalej. Jak dla mnie - bajki o żelaznym wilku.

Jasne, historia rzadko bywa czarno-biała. Jasne, ten sam czyn różnie można interpretować. Jasne, kwestia motywacji zawsze bywa dyskusyjna. Ale śledząc życiorys generała, drobiazgowo odtworzony przez autorów filmu, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że oto mam przed sobą jakby wcielenie Lorda Vadera. Człowieka, który przeszedł na ciemną stronę Mocy i tam już został. A tych, którzy się jej sprzeciwiali, nazywał rebeliantami. Jestem pewna, że Lord Vader też miał swoich apologetów. Zręcznych publicystów, którzy wzorując się na Adamie Michniku, krzyczeli do mikrofonów: "Odpieprzcie się od Lorda Vadera!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz