Internet to jednak cudowne medium. Przychodzi człowiek z teatru, nuci pod nosem arię "Wspomnij mnie" z "Upiora w operze", którego właśnie szczęśliwie obejrzał, od niechcenia zagląda do skrzynki pocztowej, bez specjalnej nadziei, że coś ciekawego w niej znajdzie, bo pora późna, a tu... SURPRISE!
Właśnie "surprise", a nie niespodzianka. Bo list jest po angielsku. Napisany poprawną angielszczyzną, pełną prawniczych terminów. Cztery zwięzłe akapity, nagłówek i podpis. Podpis intrygujący, bo zaczynający się od słowa "barrister", czyli adwokat. James Hudson z Republiki Beninu (Afryka). So far, so good.
A dalej jest jeszcze lepiej. Okazuje się bowiem, że James Hudson zadał sobie trud odszukania mnie, bo niejaki Michael Bialy (co za zbieżność nazwisk!), mieszkaniec Beninu, miał pecha i rozwalił samochód, a w nim siebie, małżonkę i their only child, czyli jedynego spadkobiercę ich niebagatelnego majątku, liczącego... 18,5 miliona dolarów. A pan Hudson podejrzewa (co za przenikliwość!), że jestem krewną tegoż Michaela i rzeczona kasa tylko czeka, bym ją podjęła z afrykańskiego banku.
Jedyne, co muszę w tym celu zrobić, to podać panu Hudsonowi moje pełne dane osobowe, z wiekiem, zawodem i stanowiskiem włącznie. I tu się zaczyna trudność. Zawód wyuczony czy uprawiany? A co, jeśli mam ich kilka? Była menadżerka? Aktualna tłumaczka? Permanentna Matka Polka? Okazjonalna felietonistka z Bożej łaski? I jak to zgrabnie ująć po angielsku, żeby pan mecenas potraktował mnie poważnie?
Przez chwilę więc biję się z myślami - 18,5 bańki zielonych piechotą nie chodzi. Ostatecznie jednak zwycięża zwykła, babska próżność. Nie ma takiej kwoty, za którą kobieta gotowa jest ujawnić swój wiek. No, chyba że ma poniżej lat 18, ale jakoś nie zauważyłam, żeby "barristerzy" pisywali do moich nieletnich córek. Wzdycham więc nad ponurym losem Michaela Bialy'ego (niech mu ziemia lekką będzie) i żegnam się z jego (moją!) fortuną.
I tu dochodzę do sedna. Dear Mr. Hudson! Okazał się pan fatalnym psychologiem. Jeśli już pan rozsyła ten swój "scam", to musi pan staranniej dobierać metody do ofiar. Proponowanie kobiecie, by podała panu datę urodzenia to strzał w stopę. Pańską stopę. Niech pan też nie prosi kobiety o podanie wagi lub obwodu talii czy bioder. I niech pan trochę zmniejszy swoją prowizję - 50% to rozbój w biały dzień. Nawet gdy mówimy o kasie, której nie ma.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz