Nie tak dawno temu (bo czymże jest kilka dekad w porównaniu z wiecznością), w pewnym miasteczku, którego nazwę znają nieliczni, urodził się pewien chłopiec. Był miły i grzeczny, ale coś tam musiał nabroić, bo Opatrzność postanowiła go ciężko doświadczyć.
- Zróbmy z niego bogacza - doradzał święty Piotr, który jako były rybak, doskonale wiedział, że nie ma nic bardziej demotywującego i demoralizującego niż bogactwo, a ponadto pamiętał nauki Mistrza o wielbłądzie i uchu igielnym.
- E, to za proste - skrzywił się święty Paweł. - Może raczej zróbmy go uczonym w Piśmie. Jeśli nie wybierze się do Damaszku, to raczej dużych szans na zbawienie nie ma...
- Szawle, dajże spokój! - wpadł mu w słowo święty Tomasz (ten z Akwinu) - Nie wszyscy uczeni mają do nieba pod górkę. Może spróbujmy inaczej - dajmy mu wiarę, ale odbierzmy rozum. Albo, yyy, tego, odwrotnie...
- Tak, lepiej odwrotnie - przytaknął święty Tomasz, zwany niewiernym. - Duużo rozumu i mało wiary. Będzie miał przechlapane!
Święty Walenty zasugerował, by się biedak nieszczęśliwie zakochał, a święty Augustyn podkrzykiwał z kąta, że to nie jest dobry pomysł, bo jak ktoś kocha, to może robić, co chce.
Tylko święty Gumar siedział cichutko w kącie, bo jako mało znaczny święty, nie pchał się ze swoimi radami w tak doborowe towarzystwo.
- A co ty radzisz? - spytał go znienacka święty Franciszek, którego tkliwe serce nie mogło znieść, że się biedak tak bardzo w sobie zamyka.
Zażyty z mańki święty Gumar najpierw mocno się zacukał, potem zaczerwienił, a w końcu, z trudem znosząc wlepione w siebie spojrzenie licznych par oczu, wypalił:
- Dajmy mu złośliwą żonę!
- Ooooo... - rozległ się chóralny wyraz aprobaty.
- Doskonała myśl! - ucieszył się święty Paweł. - Walenty, ty mu jeszcze dorzuć to swoje zakochanie, a ja się postaram, żeby się przerodziło w Prawdziwą Miłość. Wiecie, taką jak z mojego...
- Tak, tak! Wiemy. Z Twojego Listu do Koryntian - przerwał mu święty Piotr. - Zanudzasz nas nim od wielu eonów.
- Zanudzam? - obraził się święty Paweł. - Niektórym uczoność innych jest solą w oku, ale tak to jest, jak się spędziło większość życia na wędkowaniu!
- Nie wędkowaniu, a łowieniu ryb!
- Przestańcie! - krzyknął święty Franciszek - Pax, bracia, pax! Pomysł Gumara wydaje się całkiem do rzeczy. Chodźmy go przedłożyć Najwyższej Instancji.
Tak też zrobili. A Pan Bóg, obdarzony sporym poczuciem humoru, uznał, że faktycznie, trudno o dotkliwsze doświadczenie, niż złośliwa żona. "Jak się kobitka dobrze postara - myślał - to gość pójdzie żywcem do nieba. Swoją drogą, muszę zwrócić baczniejszą uwagę na tego Gumara. To całkiem łebski facet..."
Chłopak z miasteczka, którego nazwę znają nieliczni, ożenił się z dziewczyną z miasta, którego nazwę znają wszyscy. Żył z nią długo i kochał ją bardzo, tak że nawet święty Paweł nie mógł mu nic zarzucić. Żona dawała mu strasznie w kość, ale on znosił to bohatersko. A święty Gumar, patron mężczyzn mających złośliwe żony, wspierał go, jak umiał, pamiętając, komu nasz bohater swój los zawdzięcza.
Mojemu Mężowi, w dniu urodzin, z podziękowaniem za to, że mnie znosi przez tyle już długich lat, i z życzeniami, by Go święty Gumar nadal miał w swojej opiece - Żona.
piątek, 19 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Beato...:)))
OdpowiedzUsuńOniemiałam. Kapeluszem do ziemi macham.
OdpowiedzUsuńWszelkiej pomyślności obojgu Wam życzę. B.:°)))
Niech Go ma w opiece:)
OdpowiedzUsuń