czwartek, 15 kwietnia 2010

Mam w nosie takie przeprosiny!

Czasem, kiedy moje dzieci się pokłócą, a wina leży wyraźnie po jednej ze stron, mówię winowajcy: "Powinieneś (powinnaś) przeprosić siostrę (brata)!" Wtedy, niestety dosyć często, z ust winowajcy pada "Przepraszam!", które brzmi jak wystrzał z karabinu, a ładunek, który w sobie niesie, można nazwać różnie, tylko nie skruchą. To jest "przepraszam", które nie przeprasza, "przepraszam", które brzmi jak "odwalcie się ode mnie".

Takie właśnie "przepraszam" usłyszeliśmy z ust redaktora naczelnego belgijskiej gazety Gazet van Antwerpen za "satyryczny" rysunek, jaki się w tej gazecie ukazał kilka dni po katastrofie pod Smoleńskiem. Kto tego rysunku nie widział, niech lepiej nie ogląda. Odwrócony do góry nogami, koślawy orzełek, jakby wbity w ziemię na tle biało-czerwonej flagi. I napis po angielsku: The eagle has landed - orzeł wylądował. Zabawne, prawda? I jakie taktowne!

Po fali internetowych protestów i ostrej reakcji naszej ambasady, redaktor naczelny tej dowcipnej gazety, Pascal Kerkhove, wreszcie wykrztusił przeprosiny. Początkowo przepraszać nie zamierzał, bo nie widział powodu. Teraz, kiedy został zasypany listami pełnymi oburzenia, powód dostrzegł. I przeprosił - w liście do ambasady. Którego - rzecz jasna - nie opublikował na łamach swojej gazety. Bo i po co? Skoro - jak powiedział dziennikarce RMF FM - "nigdy nie chciał obrazić narodu polskiego"...

Czytając takie przeprosiny, zastanawiam się, jaką wersję przyjąć. Czy tę, że pan Kerkhove jest cyniczny, czy że jest - mówiąc eufemistycznie - niezbyt rozgarnięty. Bo czy naprawdę trzeba być tytanem intelektu, by przewidzieć, że taki obrazek NA PEWNO obrazi naród polski? Że urazi miliony ludzi? Sprawi, że poczują się tak, jakby im ktoś napluł w twarz?

Jeśli o mnie chodzi, Panie Kerkhove, to może Pan sobie swoje przeprosiny wsadzić gdzie Pan sobie chce. Nie gniewam się na całą Belgię, nie będę bojkotowała belgijskich czekoladek, nie zabronię moim dzieciom zwiedzania Brugii czy Antwerpii. Ale długo będę pamiętać, że Pan, jako redaktor naczelny gazety, uznał, że dla paru sprzedanych egzemplarzy więcej warto sobie zakpić z tragedii. I wie Pan? Nawet dzieci w końcu się uczą, że nie wystarczy wypluć z siebie słowo "przepraszam".

Piszę Pana wielką literą, bo tak mnie nauczyli rodzice - ludzi, do których się zwracam, staram się szanować, nawet jeśli oni uważają mnie za idiotkę.

11 komentarzy:

  1. Beato, a czego się spodziewałaś ? Pokaż mi człowieka, który NORMALNIE UMIE POWIEDZIEĆ PRZEPRASZAM ... nie chcę być nachalna ale z jednymi przeprosinami ... jako Naród Polski czekaliśmy 70 lat
    eas

    OdpowiedzUsuń
  2. Czego się spodziewałam? Faktycznie. Czego się można spodziewać po kimś, kto w ogóle miał czelność tak "zażartować"? Jaki żart, takie przeprosiny.

    OdpowiedzUsuń
  3. to prawda, samo słowo przepraszam, niczego nie załatwia.to tylko słowo, jak każde inne parole.

    PS. podobno FiM oraz NIE z J.U, miały także jakiś niebywałe niewypały i teraz przepraszać będą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po FiM i Nie spodziewam się nawet nie tyle niewypałów, ile smrodliwych bomb. I zupełnie nie wierzę w szczerość ich ewentualnego "przepraszam". Ale jeśli zawinili, niech przeproszą - choćby nieszczerze. Niech nikt nie sądzi, że wolno bezkarnie szargać ludzką pamięć i narodowe świętości.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/swiat/niemiecka-telewizja-kpi-z-lecha-kaczynskiego,56913,1

    Dla niektórych to zabawne...:(

    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo, dla niektórych po prostu nic nie jest święte, nie ma żadnego tabu, nie istnieją żadne granice. Istnieje za to oglądalność, popularność, sława i pieniądze. Tacy współcześni bożkowie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Łatwość odwoływania przybycia delegacji z państw zachodnich, pokazuje nam, jak bardzo "ważni" jeśteśmy dla nich w istocie. Chmura wulkaniczna to wygodny pretekst. To dobrze, że nie zawiedli najbliższy sąsiedzi. Te żarty pojawiają się na zachodzie, pełnym krzywdzących stereotypów o Polakach. Na wschodzie czasami nas nienawidzą, czasami mordują (Katyń, Wołyń...), ale patrzą na nas z zazdrością i szanują.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ważni to my nie byliśmy nigdy i dla nikogo. No, chyba że jako bitni żołnierze, co to z zapałem pójdą w ogień za "waszą i naszą" (vide Napoleon, który bardzo umiejętnie wykorzystywał polskie dążenia do niepodległości, ale tę naszą niepodległość miał w nosie). Nie mam cienia złudzeń, jeśli chodzi o naszych sojuszników. A ten "szacunek" Wschodu zawsze kończył się dla nas kolejną wojną i okupacją.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdarzało nam się też okupować, a może lepiej panować, na Wschodzie. Zmarnowaliśmy naszą szansę zaszczepienia tam polskości. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na przykład Bieszczad. To pustkowie zostało zasiedlone za pieniądze polskiej szlachty. Ale szlachetni panowie nie widzieli w chłopie człowieka godnego dobrodziejstw Rzeczypospolitej. Zamiast stawiać kościół z polską mową w kazaniach, zostawili pogardzaną siłę roboczą prawosławnej cerkwi. I tak osiedleńcy-Wołosi stali się Rusinami, a później Ukraińcami i w końcu trzeba było ich wyrzucić na Pomorze i Mazury. Polska szkoła to zaszczyt, którego dostąpić mogły tylko pańskie dzieci. I tak jak w Bieszczadach, tak i na Litwie, Białej i Czerwonej Rusi spolonizowałiśmy jedynie szlachtę i tym samym zafundowaliśmy sobie trzy w jednym: nienawiść miała charakter narodowy, religijny i społeczny. Dlatego właśnie przetrwaliśmy na Kresach. Pomimo rosyjskiego i sowieckiego ucisku Rusini w swej zasadniczej masie nie chcieli pańskiej Polski. A później to już tylko Chmielnicki, upiór Kresów po 17 IX i czerwone noce na Wołyniu.
    Od 300 lat jesteśmy słabi, a dla takich nie ma litości.
    pozdr.
    Merian

    OdpowiedzUsuń
  10. Sami siebie nie szanujemy, więc nie dziwmy się, że nas nie szanują.
    Trzeba by zacząć od początku: od ojca, matki i dziadków, by poprzez szacunek dla sąsiada, nauczyciela, księdza nauczyć się szanować przedstawicieli państwa, wybranych przecież przez nas samych. (!)
    Wtedy będziemy też szanować polską flagę oraz godło.
    Ale tego chyba już się nie doczekamy, gdyż jakoś dziwnie kochamy gardzić sobą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Doczekamy. Jeśli zaczniemy właśnie od siebie i nasze dzieci będziemy uczyć szacunku do innych. Ale uczyć je trzeba głównie własnym przykładem, bo gadaniem niewiele się zdziała - dzieci bardzo wyraźnie rozróżniają verbum od actio.

    OdpowiedzUsuń