Ledwo podłączyłam się znowu do sieci, a już dopadła mnie skrzecząca rzeczywistość. I to w postaci najbardziej paskudnej - niczym czarownica, która tylko czeka, by się człowiek zbliżył do domku z piernika, a wtedy ona - hyc! - zza drzwi i - łaps! - nieszczęśnika za rękę. Moja "baba-jaga" miała postać maila z wieściami, od których zrobiło mi się mocno nieswojo. Mail przyszedł z polskiej sekcji IBBY, której jestem członkiem i zawierał list otwarty od pani profesor Joanny Papuzińskiej. List dotyczy rzeczy brzydkiej, bo kradzieży. Dokonanej w biały dzień, niemal w świetle reflektorów, w dodatku z udziałem pieniędzy publicznych. A było to tak...
Jakiś czas temu Stowarzyszenie Parafiada im. Świętego Józefa Kalasancjusza (tu strona internetowa stowarzyszenia: http://www.parafiada.pl/dzial.php?id=3&idr=1) postanowiło wydać książkę dla dzieci. Zamysł, zaiste, szlachetny, tym bardziej, że książka miała zawierać zbiór najpiękniejszych wierszy, jakie dla młodego czytelnika napisali polscy poeci. Więc, że cel zbożny, Parafiada postarała się o dotację z Kancelarii Senatu RP. Którą to dotację otrzymała. Książkę wydała. I wypuściła na rynek w nakładzie 10 tys. egzemplarzy po 50 zł każdy.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jedno. Otóż na 54 autorów zamieszczonych w antologii wierszy, prawa autorskie do wspomnianych dzieł wygasły tylko w... 7 przypadkach. W pozostałych 47 - nie (dane z listu profesor Papuzińskiej). Co za tym idzie, zgodnie z prawem i dobrym obyczajem, wydawca zobowiązany był uzyskać co najmniej zgodę autorów na publikację, o wypłaceniu honorarium nie wspominając. Niestety, wydawca nie zrobił żadnej z tych rzeczy - po prostu wydał książkę "na dziko". Oburzeni autorzy próbowali interweniować. Wydawnictwo nie raczyło nawet wystosować przeprosin...
Ten ostatni fakt nie pozwala mi, niestety, przyjąć, że cała sprawa jest zwykłą wydawniczą wpadką. Można by mówić o braku doświadczenia - Parafiada nie jest profesjonalnym wydawcą, o czym świadczy zresztą poziom edytorski książki, skrytykowany bardzo solidnie przez doktora Grzegorza Leszczyńskiego z UW. Można by uznać, że ktoś o czymś zapomniał. Można by podejrzewać, że zawiodła znajomość prawa (która nigdy nie jest usprawiedliwieniem, ale wytłumaczeniem - owszem). Można by. Gdyby teraz, kiedy autorzy domagają się swoich praw, wydawca zareagował, uderzył się w piersi i obiecał zadośćuczynienie. Ale wydawca nabrał w usta wody - pewnie święconej, skoro Parafiada "realizuje swoje cele i zadania według duchowości kalasantyńskiej i w nawiązaniu do tradycji szkoły pijarskiej" (cytat ze strony internetowej stowarzyszenia).
Od jakiegoś czasu toczy się zażarta dyskusja na temat ochrony praw autorskich w internecie. W sieci kradzież własności intelektualnej odbywa się na każdym kroku, ale i rośnie świadomość tego, że cudza twórczość, ta niematerialna, nie jest jakimś bytem wirtualnym i z mocy prawa podlega ochronie. Kiedy tu, na moim blogu, wykorzystuję cudze zdjęcia - np. z Wikipedii, zawsze sprawdzam, na jakiej licencji są publikowane i dbam o ich właściwy opis. Szanuję cudzą własność i tego samego oczekuję od innych. Dlatego w głowie mi się nie mieści, że w XXI wieku, w środku Europy ktoś może wydać książkę, wykazując taką pogardę dla prawa i dobrych obyczajów. I mimo wszystko wciąż tli się we mnie nadzieja, że cała sprawa okaże się tylko nieporozumieniem. Zresztą, na skruchę, zadośćuczynienie i pokutę nigdy nie jest za późno. Prawda, Parafiado?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Beato - "Święty Józef Kalasancjusz" - to chyba żart jakiś wśród gromady "świętych"? :)
OdpowiedzUsuńA poza tym - wiesz przeciez, że w naszym kraju, cokolwiek trąci "świętością", stawia sie na pozycji indyjskiej krowy, która wlezie z kopytami tam, gdzie zechce i zeżre, co jej pod pysk podejdzie.
Jakiekolwiek protesty mogą byc zawsze podciągnięte pod szarganie...
Jadziu, to nie żart, to autentyczny święty, José de Calasanz, założyciel zakonu pijarów. W sumie, szacowna postać, ktoś, kto już w XVI wieku twierdził, że lepsza łagodna zachęta od kija i klęczenia na grochu (mam na myśli system oświaty). Niestety, tym razem, pijarzy załatwili sobie bardzo kiepski pi-ar.
OdpowiedzUsuńZakrochmalili Ci jakieś wierszydełko?
OdpowiedzUsuńA nie wiem. :) Antologii nie miałam w ręku - o wszystkim dowiedziałam się od prof. Papuzińskiej. Wygląda jednak na to, że "zakrochmalili" całkiem sporo wierszy różnym osobom.
OdpowiedzUsuńNie planujesz przypadkiem wznowienia "Wierszyków wyssanych z palca" ? Gwarantuję, że co najmniej jeden egzemplarz się sprzeda ;-)
OdpowiedzUsuńPrześlę Twoją sugestię wydawcy. Może ten jeden egzemplarz go zachęci. :))
OdpowiedzUsuńWłaśnie ukazało się coś na kształt przeprosin: http://rynek-ksiazki.pl/aktualnosci/z-uczciwym-zamiarem-i-nie-dla-komercji_22556.html
OdpowiedzUsuńLepiej późno i "na kształt", niż wcale. :)
OdpowiedzUsuń