piątek, 17 lutego 2012

Kot a sprawa polska

Że 17 lutego obchodzimy Dzień Kota (światowy, w dodatku), dowiedziałam się z Internetu. Napisała o tym na swojej stronie www „Rzeczpospolita”, co trochę mnie zaskoczyło, bo do tej pory „Rzepa” kojarzyła mi się jakoś tak mniej „miauko”. Ale tempora mutantur i gazety też.

Wróćmy jednak do kotów. Skoro już mamy to święto, sprawdziłam, po co ono właściwie jest. Jak łatwo się domyślić, powód jest doniosły – Światowy Dzień Kota ma podkreślić „znaczenie kotów w życiu człowieka” (Wikipedia). Polskim inicjatorem obchodów był w 2006 roku miesięcznik „Kot”, który pewnie wykombinował sobie, że jak się Dzień Kota w Polsce przyjmie, to i miesięcznikowi będzie się lepiej wiodło.

Niestety, kalkulacje te zawiodły na całej linii – miesięcznika już nie ma (jeśli wierzyć Internetowi, zniknął z rynku w 2010 roku). Za to Dzień Kota – jak donosi „Rzepa” – nadal jest i zasługuje na długaśny artykuł. Co ciekawe, artykuł nie traktuje o tym, ile do naszego życia wnoszą koty, ale o tym, jak eksploatuje je nasz język, tworząc związki frazeologiczne w stylu „na kocią łapę”, czy „kupować kota w worku”.

W związku z tym, nadal nie mam pojęcia, jakie znaczenie w moim życiu mają koty, zwłaszcza, że nigdy kota nie miałam. Oczywiście, zdarzało mi się „dostać kota”, co oceniam raczej negatywnie i z tego powodu na pewno nie ogłaszałabym żadnego święta. Przeciwnie, wolałabym, żeby ten stan przeszedł niezauważony i szybko popadł w zapomnienie.

MIAU!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz