Nienawidzę zimna. Już przy temperaturze plus piętnaście stopni miewam myśli samobójcze, a wszystko, co poniżej, to absolutny koszmar. Istnienie zimy jest dla mnie, obok komarów i węży, przyczynkiem do rozważań o specyficznym poczuciu humoru Pana Boga, którego absolutnie nie podzielam. Nie ma takich rękawiczek czy takich skarpet, które uchroniłyby mnie przed mrozem, bo ręce i stopy odpadają mi już w okolicy zera. I doprawdy nie wiem, jak sobie radzą Eskimosi, których osobiście uważam za nadludzi.
Trudno zatem się dziwić, że od paru dni wyjście z domu stanowi dla mnie wyzwanie na miarę wycieczki na K2. Fakt, że przemieszczam się samochodem, poprawia moją sytuację tylko trochę. Bo - primo - z samochodu trzeba w końcu wysiąść i przejść kilkaset metrów dzielących parking od drzwi mojego biurowca, a secundo, dotknięcie kierownicy po tym, jak samochód odstoi swoje na mrozie, możliwe jest tylko w rękawiczkach, a i to nie załatwia sprawy. W dodatku, mąż mnie ochrzanił, że prowadzę w wielkich rękawicach jednopalczastych, co podobno jest wysoce niebezpieczne. Może i tak, ale ręce przymarznięte do kierownicy na pewno nie poprawiają bezpieczeństwa jazdy, więc kurczę blade, odczep się, kochanie!
Te cholerne mrozy doprowadziły nawet do tego, że cieszę się - tak, CIESZĘ SIĘ, że nie mogę teraz wyjechać na urlop. W porównaniu z jazdą na nartach przy minus 20, mój przytulny gabinecik, biurko i komputerek pełen stresujących maili jawią się jak ogród rajskich rozkoszy. I nawet perspektywa służbowego wyjazdu do Brukseli napawa mnie radością, bo proszę sobie wyobrazić, u nich jest tylko minus 8!
Żyję nadzieją, że jak wszystko na tym świecie, arktyczna zima też się kiedyś skończy, a potem będzie wiosna, potem lato... Jakoś przetrwam. I tylko jednego nie mogę pojąć. Otóż wielcy i mądrzy tego świata twierdzą, że mamy globalne ocieplenie. I szczerze mówiąc, wieści o globalnym ociepleniu bardzo mnie podnosiły na duchu i liczyłam na to, że jeszcze za tego życia doświadczę jego błogosławionych skutków. Tymczasem, wygląda na to, że ta sroga zima jest jednym z efektów wyżej wspomnianego zjawiska.Co by oznaczało, że im cieplej, tym zimniej. Dziwne, prawda?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz