czwartek, 27 sierpnia 2015

Ortografia to mandarynka

Dzień bez nauki dniem straconym! Ten do takich nie należał. Dowiedziałam się dziś bowiem, że nawet ortografia ma zabarwienie ideologiczne. Że takie zabarwienie mają słowa, wiedziałam od zawsze. No, nie przesadzajmy, od jakiegoś (dłuższego) czasu. Na przykład, jeśli ktoś używa słów matka i ojciec, znaczy, że serce ma po prawej stronie, co - jak wiadomo - jest anatomiczną anomalią. Jeśli natomiast woli słowo rodzic lub opiekun, gardząc anachronicznymi podziałami płciowymi, jak w banku mamy do czynienia z jednostką postępową i zdrową biologicznie, bo serducho jej bije na lewo od mostka.

Dziś jednak okazało się, że o położeniu naszego mięśnia sercowego świadczy już sama pisownia. Uświadomiła mi to pewna pani poseł, którą szeroko cytuje Facebook. Ta dzielna niewiasta rzuciła bowiem w twarz wszystkim lewakom, że tylko oni, znaczy ci z sercem po lewej stronie, piszą, że można coś wziąć (sobie do serca, na ten przykład). Za to osoby prawomyślne mogą i powinny WZIĄŚĆ. Przez ś.

Rozbawiło mnie to tym bardziej, że nadając ortografii ów ton ideologiczny, pani poseł nie zdawała sobie chyba sprawy, że wpisała się tym samym w nurt z gruntu lewacki. Bo właśnie lewicująca, ba, komunizująca paryska brać studencka maja 1968 roku ogłosiła, że "ortografia to mandarynka", co znaczyło, że kto ma serce po właściwej (lewej) stronie, winien mieć ją (ortografię) w nosie. Czyli, że może ją sobie wziąŚć i wsadzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz