środa, 5 sierpnia 2015

Nie posiadaj mnie, mamo

Główne wydanie Wiadomości w TVP.  Materiał na temat nielegalnej adopcji. Kobieta urodziła dziecko i chciała je sprzedać. Inna chciała je kupić. Bulwersujące, oczywiście. Choć, niestety, nic nowego. Uderzyło mnie jedno - każda z osób, które komentowały materiał - lekarz, pani z ośrodka adopcyjnego, anonimowa matka adopcyjna - używała sformułowania, które działa na mnie jak płachta na byka: "posiadać dziecko".

Nie będę cytowała słownika ani Rady Języka Polskiego - każdy może sobie do tych źródeł sięgnąć. Nie sądzę, zresztą, by było to konieczne. Bo sama intuicja podpowiada, że posiada się na własność. A dziecko to nie rzecz, nie majątek. To OSOBA.Człowiek. Osobny. Samo-swój. Powierzony rodzicom jako zadanie do wykonania. Kochać, wychowywać, towarzyszyć. Moja babcia mówiła, że dzieci są pożyczone. Kiedyś w końcu trzeba je oddać. Komu - to już kwestia wiary i interpretacji. Posiadanie ma się do tego nijak.

Ktoś powie, że czepiam się słów. Że w końcu chodzi o to samo. Nieprawda. Słowa mają znaczenie. Wyrażają, a zarazem kształtują nasz stosunek do świata. Takie sprzężenie zwrotne. Jeśli zgodzimy się na "posiadanie" dzieci, skażemy je na bytowanie na poziomie przedmiotu. Może i jakoś tam kochanego, może upragnionego i cennego, ale to o wiele za mało.

2 komentarze:

  1. Fakt, Beato dzieci nie są naszą własnością. Nie są też rzeczą,przedmiotem. Są podmiotem. co do słowa posiadam, to chyba nie zupełnie masz rację. posiadać można nie będąc właścicielem. Posiadać można na czas określony lub nie, bona fide i male fide. jednak posiadanie to władanie jak właściciel, ze wszystkimi skutkami.
    ALe jak opisać podaną tu sytuację? miast "posiadć" użyć słowa "mieć" ? zwyczajnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Basiu, jak opisać? To proste: być rodzicem. Bez określania stanu posiadania. :)

    OdpowiedzUsuń