środa, 7 lipca 2010

No to spływam

Moja młodzież "wyjechana" na obozy harcerskie i plenery artystyczne. A pogoda nęci. Postanowiłam więc skorzystać z tego iście tropikalnego lata i zaszaleć w plenerze. Szaleństwo ma polegać na spłynięciu kajakiem Biebrzą i szczerze mówiąc, gdy piszę te słowa, zaczyna do mnie docierać cały jego ogrom. Szaleństwa, nie kajaka. Bo kajak będzie raczej malutki - dwuosobowy.

A wokół dzicz. Łosie, bobry, ptactwo wodne i lądowe. Trzciny po brzegach i roślinność rzeczna w nurcie. A także mielizny, zwalone drzewa i inne niespodziewane przeszkody (przez tamtejsze tereny dopiero co przeszło tornado - no, w każdym razie, coś w tym rodzaju). Noce pod namiotem i prymitywne posiłki spożywane w kucki. Niebo gwiaździste nade mną, a święty spokój we mnie.

Niestety, ów święty spokój zakłócają mi już teraz narastające obawy. Że kajak się przewróci. Że zeżrą mnie komary (podobno te nadbiebrzańskie są wielkości airbusów). Że jak pójdę nocą na stronę, to zgaśnie mi latarka i nie trafię z powrotem do namiotu. Że namiot przemoknie. Albo wpadnie do rzeki. Albo ja wpadnę razem z namiotem. Albo... Matko Boska, na co ja się porywam!

Na szczęście, nie płynę sama. Obok mnie, a raczej za mną lub przede mną (tego jeszcze nie ustaliliśmy) w kajaku będzie siedział Prawdziwy Mężczyzna, który wszystkie moje lęki zbywa pobłażliwym uśmiechem, mówiąc "Laska, nie przesadzaj". Wybaczam mu jedynie ze względu na tę "laskę" (w moim wieku to już gigantyczny komplement), ale trochę mnie tym swoim pobłażaniem wkurza. I za skarby świata nie zrezygnuję z latarki, bo już odpuściłam kompas i doprawdy, nie wiem, jak trafimy tam, dokąd chcemy popłynąć. On twierdzi, że to łatwizna, bo nurt sam nas poniesie. No, nie wiem, nie wiem. Jak wrócę (JEŚLI wrócę), napiszę jak było.

No to spływam!

7 komentarzy:

  1. O! Zazdroszczę!!! Piękna sprawa!

    Prawdziwy Mężczyzna w kajaku(!) powinien być za Tobą, Beato :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam.
    Podziwiam. Dasz rade mając przy boku ukochanego mężczyznę;);). Trzymam kciuki. Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Maćku, zanotowałam i wyegzekwuję. :))
    Aniu, trzymaj, trzymaj. A jeśli znasz jakieś zaklęcia przeciwko komarom, to zastosuj! :))
    Pozdrowienia serdeczne i lecę pakować ciuchy do worków, które teoretycznie nie mają prawa przemoknąć. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Beata, no weeeź, bo mnie już Dawid pyta, czy popłyniemy kajakiem. A ja się w życiu nie zgodzę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Agato, poczekaj do poniedziałku. Jak wrócę, napiszę, czy to jest baardzo niebezpieczne. Może jednak dasz radę. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Beatko. Na komary to olejek waniliowy do ciast, posmarować ciało i to ich odpycha sprawdziłam. Spróbuj chyba,ze nie lubisz tego zapachu ale lepsze to niż "komarzyce"Ja uzywam jeszcze perfumy "Wanille".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko i córko! A jak wam łoś w nurt wejdzie, albo inna wydra? :)

    OdpowiedzUsuń