czwartek, 12 maja 2016

Sycylia we dwoje. Część czwarta: Alcantara, czyli windom mówimy nie!


Pora opowiedzieć o sycylijskiej przyrodzie. W naszej wyprawie zadbaliśmy o równowagę - tyleż kultury, co natury. Jak już pisałam, zaczęliśmy z górnego C, czyli z kraterów Etny. A stąd już tylko rzut kamieniem do wąwozu Alcantary.

Tym razem trafiliśmy jak po sznurku. Wielkie drogowskazy prowadziły nas na obszerny parking, gdzie uroczy pan wręczył nam mapkę rzeczonego wąwozu, wskazał drogę do kas, a na koniec tych uprzejmości oznajmił, że opłata za jego kompetentne usługi wynosi "co łaska". W kasie siedział śniady młodzian, który płynną, o dziwo, angielszczyzną wyrecytował, że mamy dwie opcje: albo zjechać windą do wąwozu, popatrzeć na rzekę i wrócić (opcja tańsza), albo zjechać windą tyle razy, ile dusza zapragnie, i podziwiać z dołu, z góry, z boku...

Po krótkiej naradzie bez słów (same spojrzenia wystarczyły), uznaliśmy, że korzystanie z windy, by podziwiać wąwóz, jest poniżej naszej godności i powyżej naszej kieszeni. Na wąwóz spojrzeliśmy sobie z punktu widokowego niedaleko parkingu, po czym pojechaliśmy parę kilometrów dalej, do Parku Krajobrazowego Alcantara, by na własnych nogach zrobić trasę przez okoliczne wzgórza. Trasa okazała się na miarę naszych oczekiwań - widoki piękne, rzeka jak malowanie, a jej liczne kaskady mogliśmy podziwiać bez brodzących na jej brzegach turystów - miłośników turystyki windowej. Było pusto, cicho i pięknie.

Nie obyło się bez drobnych niespodzianek. Otóż w znalezionym na stonie parku opisie naszej trasy widniała informacja, że jest to ścieżka łatwa do przejścia, którą pokonają nawet dzieci czy osoby niepełnosprawne. Już po kilku krokach nabraliśmy wątpliwości, czy osoba niepełnosprawna dałaby radę - ścieżka była kamienista, wąska, a niekiedy dosyć stroma. W drugiej połwie trasy zgodnie doszliśmy do wniosku, że opis przygotował ktoś intelektualnie sprawny inaczej. Ewentualnie, że nigdy na tej ścieżce nie był. Ewentualnie, że nie znał angielskiego. Ostre podejście pod szczyt wzgórza na sto procent nie mieściło sie w opisie i mam szczerą nadzieję, że nikt niepełnosprawny tam się nie wybierze.

My ukończyliśmy trasę bez większych problemów, choć mój PiW był zdania, że tempo było, jakby to ująć, mało ambitne. Aluzje, że niektórym przydałaby się winda, zapamiętałam i nie zawaham się ich użyć. W swoim czasie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz