czwartek, 9 sierpnia 2012

Tak tylko sugeruję...


Lament, panie dzieju, lament w mediach i na ulicy. Nasi siatkarze dostali lanie od rosyjskich. Bitwa Warszawska à rebours. Tyle, że w Londynie. Polska drużyna pod wodzą Włocha bliska jest w związku z tym zbiorowego sepuku, przynajmniej w sferze werbalnej.

Jak znam życie, szybko im przejdzie, więc lęk o psychiczny dobrostan naszych sportowców snu z powiek mi nie spędza. Poza tym, przywykłam już do myśli, że urobek medalowy naszego olimpijskiego zespołu będzie raczej mizerny. Przekonanie to do tego stopnia zakorzeniło się w mojej pod- i świadomości, że kiedy na którymś z portali w sekcji newsów olimpijskich zobaczyłam tytuł "Starty Polaków", mój sponiewierany dotychczasowymi klęskami mózg odczytał to jako "Straty Polaków". W sumie - co za różnica?

I tylko wolałabym nie wiedzieć, ile nas te wszystkie spektakularne porażki kosztowały. Już i tak trudno mi pojąć, dlaczego Anglicy ochoczo wydali na organizację tych igrzysk niebotyczne, cytowane przez media kwoty, które z powodzeniem mogłyby być smakowitą kontrybucją Wielkiej Brytanii na rzecz ratowania zadłużonej Grecji. Oj, wiem, że nie mogłyby, bo to nie ta pozycja budżetowa, ale pomarzyć można, co nie?

Ale Anglicy mają przynajmniej już ok. 50 medali plus nadzieję na to, że tak wielka, prestiżowa impreza przyniesie zyski w postaci dutków zarobionych na kibicach z całego globu. Czy bilans wyjdzie choć na zero - nie wiem, ale w sumie, nie moje zmartwienie, tylko ministra Osborne'a. Martwi mnie natomiast, że straty, oj przepraszam, STARTY Polaków stanowią bardzo marne uzasadnienie dla wydanych na ten cel pieniędzy. Jak policzyłam, nasz success rate na razie nie dobił nawet do 5%, a nie przypuszczam, by liczba ta miała nagle rażąco wzrosnąć.

I szczerze mówiąc, wkurzają mnie biadolenia, że tak z tymi medalami mizernie, bo nasze organa poskąpiły kasy. Moim zdaniem, organa miały nosa. Bo skoro nasi siatkarze chwilę temu mogli zagrać świetnie i zdobyć mistrzostwo świata, to związek między pieniędzmi wydanymi na start naszej reprezentacji a łomotem, jaki nam spuścili Rosjanie, jawi mi się jako co najmniej naciągany. I tak sobie kombinuję, że zamiast następnym razem wysyłać na IO ponad 200 osób, z których ledwie garstka cokolwiek zwojuje, może by tak za tę kasę wybudować parę ścieżek rowerowych? Albo choć jedną, którą będę mogła dojechać do pracy?

Tak tylko, nieśmiało, sugeruję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz