poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Wujek Stach chyba by się zdziwił


W rocznicę Powstania Warszawskiego zawsze myślę o wujku Stachu. Właściwie nie był moim wujkiem, tylko stryjecznym dziadkiem, a dokładniej bratem mojego dziadka. Z braku precyzyjnego i krótkiego określenia tego stopnia pokrewieństwa, został kiedyś ochrzczony wujkiem Stachem lub po prostu Stachem. I tak zostało.

Wujek Stach walczył w powstaniu. Był żołnierzem baonu Wigry i 2 września zginął w szpitalu na Długiej. Walczył przez cały, długi miesiąc, został ranny i choć mógł się ewakuować z innymi powstańcami, został w szpitalu z ciężko rannym chłopcem, który strasznie się bał... No i zginęli obaj - kulka w głowę i spalony szpital. Została mogiła na warszawskich Powązkach i zdjęcie Stacha z narzeczoną zrobione na Marszałkowskiej 31 lipca 1944 roku.

I kiedy dziś czytam felieton Magdaleny Środy o tym, że Powstanie Warszawskie kojarzy jej się z kultem martyrologii i militarnego fiaska, zastanawiam się, co by na to powiedział wujek Stach. Podejrzewam, że trochę by się zdziwił. On się przecież nie pisał na los męczennika, nie szedł do powstania z hasłem "z honorem lec". W planach miał ślub, rodzinę - życie po prostu. Walczył, bo wierzył, że tak trzeba i że zwycięstwo jest możliwe.

Jakże łatwo jest dziś, z perspektywy całej wiedzy (i niewiedzy) historycznej, krzyczeć o klęsce, która z góry była wiadoma. Ale nawet jeśli założyć, że była, roztrząsanie tego w dniu, gdy oddaje się hołd ludziom, którzy w powstaniu zginęli, jest co najmniej nie na miejscu. I nadużyciem jest twierdzenie, że ludzie zatrzymujący się w zadumie na dźwięk wyjących o godzinie 17 syren, czczą narodową klęskę. Nie, Pani Profesor, oni czczą pamięć ludzi, których stać było na heroizm - tym bardziej dramatyczny, że nieuwieńczony sukcesem.

W felietonie pani Środy dostało się też Muzeum Powstania Warszawskiego. "W większości krajów świata muzeum narodowej klęski odpychałoby i turystów i obywateli i polityków. W Polsce przeciwnie." Muzeum narodowej klęski? Chyba nie byłyśmy w tym samym muzeum. Albo patrzymy inaczej. I czujemy inaczej. Bo dla mnie to jest muzeum pamięci. O ludziach, Pani Profesor. O ludziach, którym ani ja, ani Pani (z całym szacunkiem) do pięt nie dorastamy. I o których po prostu nie wolno nam zapomnieć.

2 komentarze:

  1. SŁów brak by wyrazić dla młodzieży tamtej. Oni walczyli o wolność bronili honoru i wolności. Cześć ich pamięci. No cóż , mata głupich wiecznie w ciąży. Nic nie poradzimy i tytuł naukowy nic tu nie zmieni.
    Pozdrawiam, chyląc czoła przed naszymi Wujkami Stachami. Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. matka głupich....miało być.

    OdpowiedzUsuń