sobota, 17 grudnia 2016

Moja Ryska Przygoda. Książki, zabawki i teorie spiskowe


Wstałam dziś rano jak z krzyża zdjęta. Nie dlatego bynajmniej, że wczoraj mieliśmy firmową Wigilię, bo do domu wróciłam przed północą, trzeźwa jak niemowlę, ale dlatego, że właściwie przez całą noc nie zmrużyłam oka, śledząc w rytmie tłiterowo-fejsbukowym to, co działo się w Warszawie.

Spektakl ten przygnębił mnie do tego stopnia, że postanowiłam zająć czymś głowę, żeby mi nie eksplodowała z nadmiaru emocji. Pokuśtykałam więc (noga wciąż mi dokucza) przez ryskie błoto (znów mamy odwilż) do tutejszej Biblioteki Narodowej, gdzie - jak wyczytałam w sieci - poza księgozbiorami, znajduje się wiele wystaw stałych i czasowych. Jedna z nich zainteresowała mnie szczególnie - Life is about playing. Czyli zabawki z końca XIX wieku. W sam raz, by na chwilę zapomnieć o tym, co aktualnie dzieje się w mojej ojczyźnie.

Sama Biblioteka Narodowa to obiekt ze wszech miar wart uwagi. Wybudowana w latach 2008-2014, zyskała dumną nazwę "Zamek światła". Kiedy się spojrzy na budynek, łatwo pojąć, skąd to skojarzenie - szkło i metal piętrzą się ku niebu na kształt nieregularnego trójkąta. Forma ta ma tyluż zwolenników, co wrogów, i wciąż trwa dyskusja, czy stojąca naprzeciwko Starego Miasta, po drugiej stronie Dźwiny, Biblioteka Narodowa to estetyczne bluźnierstwo czy oryginalne dopełnienie architektury miasta.


Mnie się podoba. I podoba mi się podana mi przez koleżankę-Łotyszkę interpretacja, jaka podobno została do tej budowli przypisana. Według niej, Zamek Światła to szklana góra zdobywana przez dzielnego rycerza, symbol łotewskich dążeń do wolności i niepodległości. Jest w tym duch romantyczny, wolny i niezłomny, którego dopełnieniem jest to, co Biblioteka w sobie kryje - wiedza i sztuka.

Ale Biblioteka Narodowa padła też ofiarą teorii spiskowych. Z tego samego źródła dowiedziałam się, że zarówno nietypowy kształt, jak i materiały, z których ją zbudowano, stały się przyczynkiem do szerzenia plotek o rzekomym militarnym przeznaczeniu obiektu. Na wielospadowym dachu mają się jakoby kryć szpiegowskie anteny, zaś metal użyty do konstrukcji ma tłumić wszelkie sygnały. Tym samym, Zamek Światła miałby się stać tylko przykrywką dla ciemnej strony Mocy.

A sama wystawa? Przyjechała z Węgier i nie jest wielka, bo stanowi ledwie ułamek właściwych zbiorów. Ale i tak przeniosła mnie na chwilę w czasy, kiedy dzieci przytulały lalki, a nie smartfony, co już samo w sobie stanowi wielką wartość. Zabawki naszych prapradziadków wzruszają staromodną formą i dbałością o szczegóły - w domku dla lalek, poza szafą i łóżkiem, jest też maleńki, porcelanowy nocnik.


I kiedy tak podziwiałam te miniaturowe mieszkanka, zastawy stołowe i kuchenne, przyszło mi do głowy, jak paradoksalny jest tytuł wystawy - Życie to Zabawa. Wychodzi bowiem na to, że najlepsza zabawa, to zabawa... w życie.

2 komentarze:

  1. Fakt , życie to zabawa. wiesz Beato, że gdy byłam dzieckiem to wcinałam budyń z wanny i jajko po wiedeńsku z nocnika! Mam te porcelanowe precioza do dziś. Ale kiedyś moją biedną Mamę obgadywały złośliwe sąsiadki, nie wiedząc , że to z lalkowego królestwa. Lalkę Mama oddała do Muzeum wraz z kuferkiem sukienek. Ale porcelanowa zastawa stołowa i łazienkowy serwis został mi na pamiątkę, bo się nie kurzy i nie niszczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie bawiłam się lalkami. Mialam, owszem, kilka, a dwie szczególnie okazałe, ja nie okazywałam im zainteresowania. Czytałam książki. A teraz, ogladajac te cudeńka, pomyślałam, że może jednak coś mnie ominęło.

    OdpowiedzUsuń