piątek, 23 maja 2014

Nocne spotkanie trzeciego stopnia


Świat rybika jest przerażający. Ciemny, wilgotny, pełen pułapek. Od dziurki, w której rybik spędza większość czasu, do szczeliny, do której musi niekiedy dotrzeć, rozciąga się bezkresna, gładka przestrzeń zimnej glazury. Po drodze zaś czyhają liczne niebezpieczeństwa, jak choćby wielki, ciężki but, który w każdej chwili może spaść na rybika, pozbawiając go perspektywy dalszej wędrówki.

Świat rybika wypełniają dźwięki i zapachy. Szmer strumienia, huk wodospadu, woń zgnilizny, czasem na chwilę zagłuszona zapachem konwalii lub sosnowego lasu.   W tym świecie brakuje kolorów, bo wszystko jest czernią, którą z rzadka rozdziera jaskrawa łuna światła. Rybik jej nie znosi i ucieka przed nią do znajomej, ciepłej ciemności.

Świat rybika jest pełen kompleksów. Paskudztwo, obrzydlistwo, ohyda – takie określenia rybik słyszy na co dzień. I choć sam chciałby myśleć, że przypomina odlany ze srebra przecinek lub kawałek wyciekłej z termometru rtęci (nikt rybikowi nie powiedział, że termometry rtęciowe są już w Europie passé), skojarzenia te podzielają naprawdę nieliczni.

Kiedy nocą wchodzę do łazienki, przerażony rybik zastyga na środku posadzki, złapany w pułapkę światła. Srebrny przecinek, który próbuje wtopić się w fugę terakoty. Drży, że za chwilę spotka się z moim kapciem. – Nie bój się, mały – mówię cicho, by nie zbudzić domowników – masz szczęście, trafiłeś na miłośniczkę przecinków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz