czwartek, 22 maja 2014

Kochany Dzienniczku


Kochany Dzienniczku. Dawno do Ciebie nie zaglądałam, bo... Bo tak. Nie będę się tłumaczyć. Opowiem za to, co się wydarzyło, jak mnie nie było. To znaczy, byłam, ale gdzie indziej. Nieważne.

(Tu zaskoczył Szeherezadę poranek i przerwała dozwoloną jej opowieść.)

Kochany Dzienniczku. Właściwie, to nie ma o czym gadać. Zmieniłam pracę. I kolor włosów. I szczoteczkę do zębów, bo stara się zużyła. Z tego wszystkiego najbardziej doniosłe znaczenie zdaje się mieć ta trzecia zmiana. Uświadomiłam sobie bowiem, że co jak co, ale stan uzębienia może mieć gigantyczny wpływ na moją condition humaine. Kilka(dziesiąt) siwych włosów w tę czy we w tę to już bez znaczenia. A co do pracy... Pożyjemy, zobaczymy. Natomiast zęby - o, tu różnica nawet o jeden to sprawa pierwszorzędnej wagi. Zwłaszcza, że rzędy są tylko dwa.

Mogę się za to pochwalić: nie oglądałam Eurowizji. Niestety, nie mogę jednak powiedzieć, że nie widziałam Conchity Wurst. Bo primo, rozdzina przełączyła kanał na jej (?) występ, a secundo, musiałabym zamknąć się w jakimś eremie, by nie natknąć się na jej (?) wizerunek. Dla równowagi i z tych samych powodów, co powyżej, widziałam też Słowianki, które wiedzą, co im mama w genach dała. W obu wypadkach, choć z nieco innych przyczyn, nie mam ochoty dzielić się wrażeniami.

Co poza tym? Niewiele. Aha, piękne mamy lato tej wiosny, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz