czwartek, 29 maja 2014

Nach Breslau, czyli telefoniczna podróż do Wrocławia


- Nach Breslau?

Tak się zaczęła moja dzisiejsza podróż do Wrocławia. Facet, który mi zadał to pytanie, niepewnie wskazywał na pociąg, który właśnie się wtoczył na peron trzeci. - Ja, genau - potwierdziłam, dumna, że moje nędzne resztki niemiecczyzny w tym wypadku wystarczyły do skutecznej komunikacji. Dobitne i okraszone uśmiechem "danke" było tego jasnym potwierdzeniem. Żeby nie zepsuć efektu, na złamanie karku pognałam do mojego wagonu. A nuż facetowi strzeliłoby do głowy spytać o coś jeszcze.

W wagonie okazało się, że trafił mi się tzw. wagon otwarty, układem siedzeń przypominający samolot. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Po pierwsze, jedziemy tyłem.  Po drugie, można tu gadać przez komórkę, co oznacza, że co chwila coś komuś dzwoni. Przez pierwsze pół godziny podróży zapoznałam się z najnowszymi trendami panującymi w świecie komórkowych dzwonków, a przede mną jeszcze parę godzin jazdy.

Komórkowe atrakcje nie kończą się, rzecz jasna, na dzwonkach. Pierwsze 20 minut podróży ubarwiła mi pasażerka z siedzenia przede mną, której rozmowa z niejaką Agatą dała materiał do przemyśleń zarówno mnie, jak i połowie mojego wagonu. Fakt, że problemy małżeńskie Agaty nie zostały mi (nam) objawione do cna, Agata zawdzięcza wyłącznie fizjologii - jej koleżanka poczuła bowiem zew natury i udała się go zaspokoić w wagonie restauracyjnym. Skąd to wiem? Z tego samego źródła, co Agata.

Natomiast, pisząc te słowa, chcąc nie chcąc, jestem świadkiem rozmowy pani, która siedzi dwa rzędy za mną. Prześledziłam już losy jej syna-przedszkolaka, a teraz z zapartym tchem zapoznaję się z historią pewnej biurowej korespondencji z historią kryminalną w tle.

O tym, że pan siedzący po przekątnej przede mną organizuje w ten weekend imprezę, dowiedziałam się już na samym początku podróży, bo tak serdecznie kogoś na nią (na imprezę, nie w podróż) zapraszał, że niemal sama poczułam się zaproszona.

Efekt jest taki, że ściągnięty na kindle'a "Immoralista" Gide'a leży odłogiem, a ja pogrążam się w przypadkowych  strzępkach rozmaitych narracji. Zanim dotrę "nach Bresalu", stanę się rezerwuarem cudzych, niedokończonych historii. Bez morału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz