wtorek, 1 kwietnia 2014

Co było do udowodnienia


Jeśli potrzebowałam dowodu na to, że jestem już stara (a nie potrzebowałam), dostałam go dziś. Bo dziś jest Prima Aprilis, a mnie nikt, ale to NIKT nie zrobił dziś żadnego kawału!

Syn nie powiedział, że zaciągnął się do wojska w geście solidarności z Ukrainą. Starsza córka nie zasugerowała, że najwyższa pora rozejrzeć się za salą weselną, bo ona i jej chłopak.... Najmłodsza latorośl nie oznajmiła, że dostała szóstkę z matmy, fizyki i chemii. Mąż nie powiedział, że kocha inną i nie wróci na kolację. Koleżanki i koledzy w pracy nie wyszeptali tajemniczo, że szef mnie wzywa. Szef nie oznajmił mi zachęcająco, że w uznaniu mojej ciężkiej i wydajnej pracy, ma dla mnie miłą niespodziankę. Przyjaciółka nie zadzwoniła, żeby ryknąć mi do ucha: ale schudłaś!

Dzień powoli chyli się ku zachodowi, a ja klepię smętnie w klawiaturę, świadoma, że choć nadzieja umiera ostatnia, prawdopodobnie będzie to pierwszy tak śmiertelnie, zatrważająco poważny Prima Aprilis w moim życiu. Po którym uznam, że pora umierać, skoro nikomu się nie chce mnie w nic wkręcić.

Skapituluję więc wobec tak oczywistego dowodu galopującej starości i od jutra zacznę się ubierać wyłącznie w kolory ziemi.

Cha! Cha! Cha Uwierzyliście? ŻARTOWAŁAM!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz