sobota, 26 kwietnia 2014

Sernik, czyli czym się różnią mężczyźni

Mężczyźni to ciekawy gatunek. Niby tacy racjonalni, ale jak przyjdzie co do czego...

Dziś rano mój ślubny zażądał sernika. W sumie, żaden problem. Wprawdzie mój repertuar wypieków to zaledwie kilka pozycji, ale akurat sernik w nim figuruje. Ba, mogę go zrobić z zamkniętymi oczami, a co!

Sęk w tym, że mój Pan i Władca najwyraźniej lubi, gdy mam oczy otwarte. Zatem, nim wyszedł dbać o formę na siłowni, wyraził życzenie, by sernik został wykonany według pewnego konkretnego przepisu. Bynajmniej nie tego, który mam w głowie.

Zajrzałam do inkryminowanej receptury i mówię: - Kochanie, ale nie mamy rodzynek.
Na to mąż: - To zrób bez rodzynek.
Ja: - Kochanie, ale ten twaróg z przepisu, to zupełnie inny twaróg od tego z lodówki.
Mąż: - To zrób z tego z lodówki.
Ja (trochę już histerycznie): - Ale z tego twarogu sernik wyjdzie inny niż w przepisie.
Mąż (mocno zniecierpliwiony): - Ja cię bardzo proszę, zrób według tego przepisu!
Ja (o ton głośniej): - Ale jak zrobię z tego twarogu, co mamy, to nie będzie według przepisu!
Mąż (przez zaciśnięte zęby): - Bądź tak miła i zrób według przepisu.

I poszedł. Robię "według przepisu". Z twarogu z lodówki, który zasadniczo różni się od tego z receptury. Bez rodzynek. Aha, i bez orzechów, których też nie mamy, choć są w przepisie. Na pewno wyjdzie świetnie. Moja sława specjalistki od ciast domowego wypieku niebotycznie wzrośnie.

Smacznego, Kochanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz