środa, 11 maja 2011

Tak to się robi w Play, czyli ćwiczenie z asertywności

Jak miażdżąca większość obywateli naszego globu, jestem szczęśliwą (?) posiadaczką telefonu komórkowego. Numeru nie podam - z oczywistych względów, choć jak się przekonałam, jest to właściwie przezorność chybiona, bo jak ktoś chce się do mnie dodzwonić, zrobi to i tak.

Dziś dodzwonił się przedstawiciel firmy Play. Rozmowa była tyleż irytująca, co pouczająca. Zaczęła się niewinnie. Facet o miodowym głosie spytał, czy słyszałam o "jego" firmie. Ba, któż by nie słyszał! Każdy, kto od choć od czasu do czasu ogląda telewizję, MUSIAŁ słyszeć, a nawet widzieć. Firma Play reklamuje się bowiem często, gęsto, w dodatku w stylu, którego ni w ząb nie rozumiem. Co wiedzie mnie do wniosku, że albo autorzy spotu, komponując go, byli na niezłym haju, albo nie mieszczę się w grupie docelowej.

Pan się ucieszył, że słyszałam i zaczął nawijać. Celowo nie piszę "mówić", "opowiadać" lub "informować", bo to brzmiałoby nazbyt spokojnie i statecznie. Tymczasem słowotok, który płynął ku mnie z komórki, nasuwał podejrzenie, że na haju są nie tylko twórcy reklam Play, ale także jego telemarketerzy. Z powodzi entuzjastycznych okrzyków wyłowiłam komunikat o jakiejś oszałamiająco wspaniałej ofercie, z obowiązkowym telefonem za złotówkę i aparatem o iluś tam pikselach (chyba mega). A wszystko to dla mnie i tylko dla mnie. Już, natychmiast!

Trzy razy próbowałam mu przerwać. W końcu, wykorzystując moment, kiedy facet zaczerpnął powietrza, wtrąciłam: "Przepraszam, że panu przerwę, ale..." "Nie pozwalam! - ryknął mi do ucha - Nie dam sobie przerwać!" Na chwilę odebrało mi mowę. Jak to nie pozwala? Chciałam grzecznie powiedzieć, że niestety złapał mnie w pracy i nie mam czasu na rozmowę, a w ogóle to nie skorzystam z oferty, ale gość już nawijał dalej. Telefoniczny terrorysta - pomyślałam. I nagle mnie olśniło. Rozmawiam PRZEZ TELEFON. Czyli mogę po prostu przerwać połączenie. Powiedzieć nie - dosłownie i w przenośni.

- Dziękuję, ale nie skorzystam - powiedziałam stanowczo. Zanim nacisnęłam czerwony przycisk, zdążyłam jeszcze usłyszeć, jak facet drze mi się do ucha: "Pani jeszcze nie zna mojej oferty!". I bardzo dobrze!

1 komentarz:

  1. "Nie pozwalam! - ryknął mi do ucha - Nie dam sobie przerwać!" ???
    A swoją drogą - desperat. Jak trudno dziś być telemarketerem... Asertywnych przybywa.

    OdpowiedzUsuń