sobota, 29 kwietnia 2017

Moja Ryska Przygoda. Ryżanka całą gębą



Dostałam list. Nie, przepraszam, nie list, pismo. Czekało w mojej skrzynce na listy, do której zaglądam z rzadka. No bo kto niby miałby tu do mnie pisać? Jednak dwa dni temu, wpadłszy do Rygi na bardzo krótko, między jedną podróżą a drugą, powodowana nagłym przeczuciem, zajrzałam. I wśród pliku ulotek reklamowych znalazłam Pismo Urzędowe.

Jego treść nie od razu objawiła mi się w całej swej urzędowej krasie, jako że, co zrozumiałe, została zredagowana w języku łotewskim. Google translator trochę się przy robocie zacukał, ale zasygnalizował, że pismo dotyczy wyborów. Wyborów?! Co ja mam wspólnego z wyborami na Łotwie? Postanowiłam rzecz wyjaśnić u kogoś bardziej kompetentnego niż pan Google, czyli u naszego firmowego prawnika, Łotysza i specjalisty od spraw urzędowych.

Mój konsultant rzucił okiem na pismo, odchrząknął i tonem nieprzesadnie uroczystym oznajmił, że jako rezydentka Republiki Łotewskiej, mam prawo głosować w zbliżających się wyborach samorządowych. Innymi słowy, już na początku lipca AD 2017 będę mogła przy urnie wyborczej wyrazić opinię, czy Nił Uszakow powinien dalej być burmistrzem Rygi, w której rządzi niepodzielnie od ośmiu lat. Spytany, dlaczego uznano mnie godną takiego zaszczytu, Denis wyjaśnił, że to nic osobistego, po prostu takie prawo przysługuje rezydentom.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że łotewscy rezydenci to głównie ludność rosyjskojęzyczna, stanowiąca w Rydze blisko 50% mieszkańców. I to właśnie im Uszakow zawdzięcza reelekcję, znany jest bowiem z rosyjskich korzeni oraz prorosyjskich sympatii. Jako rezydentka polskojęzyczna mogłabym próbować ten trend odwrócić, choć prawdopodobieństwo sukcesu jest bliskie zeru.

Pismo odłożyłam do szuflady, a decyzję, czy skorzystam z prawa wyborczego, na czas bliżej nieokreślony. Niezależnie jednak od efektów moich rozmyślań, od dwóch dni czuję się jakby nieco bardziej ryska. Co zostało urzędowo stwierdzone!

Pa! Ryżanka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz