Przez całe lata obcowania z reklamą wypracowałam sobie coś w rodzaju filtra. Gdy tylko na ekranie telewizora ukazuje się reklamowy wtręt (celowo nie używam słowa spot – wtręt, skojarzony ze wstrętem, wydaje mi się o niebo lepszy), moja percepcja doznaje chwilowego zaćmienia. Niestety, czasem ten mechanizm szwankuje lub włącza się z opóźnieniem i do mojej świadomości wdzierają się niechciane przekazy.
Ostatnio też mnie coś takiego dotknęło. Pewnego wieczora dotarło do mnie, że przed moim nosem maszeruje oddział dziarskich mrówek niosących na grzbietach produkty sprzedawane w jednej z sieci handlowych (nie powiem, której, niedoczekanie!). Może bym tych insektów nie zauważyła, gdyby nie to, że przy okazji hurtowych zakupów śpiewały ze swadą przeróbkę pieśni, którą w moich młodzieńczych, harcerskich czasach uważano za pieśń patriotyczną. Mowa o „Pierwszej Kadrowej” – Raduje się serce, raduje się dusza, gdy Pierwsza Kadrowa na Moskala rusza… Żołnierze Piłsudskiego śpiewali ją, gdy wyruszali z krakowskich Oleandrów. My, harcerze, śpiewaliśmy, by o nich pamiętać, a przy okazji wierzyć, że cud niepodległości będzie i naszym udziałem.
Dziś, sto lat po tamtym wydarzeniu, na ekranach polskiej telewizji śpiewają to… mrówki ruszające na zakupy. Tekst jest, oczywiście, stosownie przerobiony, choć w tym wypadku słowo stosownie należy wymawiać z gryzącą ironią.
Doprawdy, nie wiem, co przyświecało twórcom reklamy. Nie wiem też, co sobie myśleli decydenci owej sieci handlowej, gdy tę reklamę zatwierdzali. I boję się, czy kiedyś nie usłyszę z ekranu telewizora, że jeszcze Polska nie zginęła, póki jabłka jemy… Lub coś w tym rodzaju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz