sobota, 7 grudnia 2013

Czas odnaleziony


Mój syn kończy dziś 23 lata. To znaczy, że ja mam już... O, cholera!

Z okazji urodzin syna, jego dziewczyna zapragnęła obejrzeć zdjęcia lubego z czasów wczesnego dzieciństwa. Wywlekliśmy z szafy kilka grubaśnych segregatorów, do których przez całe lata wpinałam kartki z pracowicie naklejanymi i opisanymi fotkami. Kronika rodzinna państwa B.

Ta podróż w nieznane (dla dziewczyny syna) i znane, ale zapomniane (dla mnie i mojego pierworodnego) uprzytomniła mi, że podróżowanie w czasie to przedsięwzięcie tyleż fascynujące, co niebezpieczne. Można na przykład narazić się na okrzyki w stylu "Ależ tu pani młodziutka!", przy czym "tu" bynajmniej nie oznacza tu i teraz, ale dawno temu i całkiem gdzie indziej. Można też usłyszeć pełne zdumienia i  - co tu dużo gadać - niesmaku pytania "Matka, to taka moda wtedy była, czy tylko ty się tak ubierałaś?".

Człowiek gryzie się w język, żeby nie powiedzieć: "A spadajcie na drzewo, moi drodzy! Byłam młodziutka, ubierałam się jak kaszalot, nosiłam okulary rozmiaru XXL, ale jakie to dziś, u diabła, ma znaczenie?". Bo tamta ja to ktoś całkiem inny niż ja dzisiejsza. Tamta ja przeszła długą drogę do ja dzisiejszej. I tylko ja wiem naprawdę, dlaczego patrząc na zdjęcia sprzed ponad dwudziestu lat, wcale nie zazdroszczę tamtej dziewczynie w wielkich okularach pod wystrzępioną grzywką krótkich włosów.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz