niedziela, 22 września 2013

Film bez tytułu


Samotne łażenie po obcym mieście, poza licznymi wadami, ma też pewne zalety. I nie mam tu na myśli zalet tak oczywistych, jak to, że włócząc się bez towarzystwa, człowiek sam wybiera trasy, a postój na kawę nie musi od razu stanowić przedmiotu długich i twardych negocjacji. Samotne wędrówki dają coś jeszcze - możliwość rozmowy z całkiem obcymi ludźmi. Rzecz jasna, tego typu konwersacje nie zawsze wnoszą coś interesującego do naszego żywota, ale zdarzają się i takie, które można uznać za całkiem interesujące.

Jedna z nich przytrafiła mi się właśnie dziś. Siedziałam sobie na ławce w londyńskim Doklandzie ze słuchawkami w uszach i smakując Mendelssohna, napawałam się widokiem tego, co  pomysłowi londyńczycy potrafili zrobić z dawnych doków handlowych. Przy okazji podziwiałam też tłum biegaczy biorących udział - o ile dobrze się domyślam - w biegu na orientację (mapy w ręku, niepewność na twarzy, w którą stronę pobiec). Słowo "podziwiałam" jest jak najbardziej na miejscu, bowiem wiek wielu spośród zawodników zbliżał się do sędziwego, a niektórzy już tę granicę dawno przekroczyli. Kapelusze z głów!

Nagle na "mojej" ławeczce przysiadła się jakaś starsza pani - siwe, krótko obcięte włosy, strój turystyczno-sportowy. Rzuciła okiem na biegaczy, na wodę, na łodzie, a wreszcie na mnie. Uśmiech zapowiadał rozmowę. Wskazała na moje słuchawki i spytała, czego słucham. Na wieść, że Mendelssohna, pokiwała głową z - jak mi się wydawało - aprobatą. - Moja wnuczka ma takie same - powiedziała, jeszcze raz wskazując na słuchawki. No tak  - pomyślałam - wnuczka zapewne nie słucha Mendelssohna. Zaraz jednak przypomniałam sobie, że przecież mój rodzony syn (w wieku pewnie z grubsza zbliżonym do wnuczki) często słucha opery, a za to kolega - szacowny prawnik - z lubością słucha hip-hopu. Licho wie, może wnuczka jest miłośniczką jazzu klasycznego?

- Wie, pani - ciągnęła moja rozmówczyni - ona prawie tych słuchawek nie zdejmuje. Mam nawet taką teorię... Jak słucha muzyki i robi przy okazji inne rzeczy, to czuje się, jakby grała w filmie. Bo w filmie bohaterowie często coś robią, a w tle gra muzyka. A w normalnym życiu tak nie jest... Pani też się tak czuje? Przyznałam, że to ciekawa teoria i muszę ją przemyśleć. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę o tym i o owym (np. okazało się, że starsza pani nie przepada za Mendenssohnem), po czym każda poszła w swoją stronę - ja do metra, ona - na most nieopodal, dopingować biegaczy. Jej wnuczka (ta od słuchawek) brała udział w biegu.

Wracając do domu, zastanawiałam się, w jakich filmach dziś zagrałam. Przeglądając listę utworów, stwierdziłam z rozbawieniem, że od rana słuchałam głównie muzyki filmowej i zdążyłam być bohaterką następujących filmów: "Ostatni Mohikanin", "Polskie drogi", "Misja", "Zawodowiec", "Niemoralna propozycja", "Pożegnanie z Afryką", "Romeo i Julia", "300 mil do nieba", "Bandyta", "Smuga cienia", "Ziemia Obiecana", "Trędowata", "Incepcja", "Gladiator", "Kabaret", "Hair". Coś mogłam pominąć i nie ręczę za kolejność, ale mieszanka i tak daje do myślenia. Nawet nie będę spekulować, jakie w tych filmach grałam role, bo musiałabym natychmiast zamówić wizytę u psychoanalityka. Ratuje mnie chyba tylko Mendelssohn. Choć jak się dobrze zastanowić, to te jego symfonie tchną takim romantyzmem, że mogłyby być ścieżką dźwiękową wyłącznie do jakiejś niezwykle romantycznej historii. Na przykład o kobiecie w średnim (hmmm...) wieku samotnie włóczącej się po Londynie.



4 komentarze:

  1. No, nie!!!! w średnim wieku to ja jestem.... Beato, ja też uwielbiam biegi i biegaczy, rzecz jasna, oglądać jacy są wspaniali i dzielni i jak pot spływa z ich skroni. ;) . A muzyka? muzyka jest dobra na wszystko. tylko taki slogan mi przychodzi do głowy....

    OdpowiedzUsuń
  2. O, tak. Muzyka jest dobra na wszystko. Teraz słucham Zaz - "Eblouie par la nuit". Choć za oknem jeszcze dzień, jak na Londyn dosyć ładny. :) Pozdrawiam, Basiu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś w tym jest. Mnie najlepiej marzy sie w sluchawkach na uszach. Koniecznie w drodze. Pstryk i od razu mozesz ukladac w glowie cale scenarusze. Najlepiej romansow! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ano właśnie. Romanse, melodramaty, w najgorszym razie komedie romantyczne. W tle Williams, Barry, Morricone. Albo Kilar. :)

    OdpowiedzUsuń