wtorek, 1 stycznia 2013

No to podsumujmy…


Moje dokonania AD 2012 (kolejność przypadkowa):

1.    Przeżyłam kolejną maturę mojego dziecka (jeszcze tylko jedna – uffff).
2.    Dotknęłam książki, na której okładce widnieje moje imię i nazwisko.
3.    Pokonałam kilkadziesiąt kilometrów po górach z plecakiem na plecach i nie padłam.
4.    Zorganizowałam przyjęcie-niespodziankę dla mojego Pana i Władcy, który naprawdę niczego się nie domyślił (po 25 latach małżeństwa powinno mi to chyba dać do myślenia).
5.    Własnoręcznie wyprodukowałam, napisałam, zaadresowałam i wysłałam blisko dwieście kartek świątecznych (jeszcze trochę i trafię do Księgi Guinessa).
6.    Oswoiłam pewną górę w Austrii – początkowo wierzgała jak dzika kobyła i zrzucała mnie z grzbietu, pod koniec zaakceptowała mnie i moje narty.
7.    Zrozumiałam mniej więcej trzy czwarte z przydługich, bożonarodzeniowych homilii, które wygłosił austriacki ksiądz.
8.    Streściłam powyższe rodzinie w kilku celnych zdaniach (co filolog, to filolog!).
9.    Odwiązałam się od pewnego miejsca, o którym sądziłam, że nie umiem bez niego żyć. Umiem.
10.    Parę razy milczałam, choć miałam ochotę krzyczeć, i nie pękłam.
11.    Upiekłam noworoczne kremówki. Ha!

Moje porażki AD 2012 (kolejność także przypadkowa):

1.    Nadal jeżdżę na nartach jak ostatnia noga.
2.    Mój karnet na siłownię prawie obrósł mchem.
3.    Nadal  p l a n u j ę  podjąć naukę gry na fortepianie.
4.    Nadal  p l a n u j ę  podszlifować mój niemiecki.
 (W kategorii planowania – najwyższe podium!)
5.    Sweter, który zaczęłam robić na drutach, zatrzymał się w połowie stworzenia i w tym stadium doczeka pewnie końca świata.
6.    Zbyt często mówiłam „bądź wola Twoja”, dodając małym drukiem „pod warunkiem, że zgodna z moją”.
7.    Parę razy wrzeszczałam, choć powinnam była milczeć.
8.    Parę razy powiedziałam o parę słów za dużo.
9.    Parę razy powiedziałam o parę słów za mało.
10.  Ilekroć proponowałam, że ugotuję obiad, rodzina wybuchała śmiechem.
11. Upiekłam noworoczne kremówki. Rodzina orzekła, że są do bani.

Morał?  Nie mam pojęcia.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz