poniedziałek, 21 stycznia 2013

Niebieski Poniedziałek



Koleżanka przysłała mi dziś maila z radą, żebym się pilnowała, bo podobno to właśnie dziś jest najbardziej depresyjny dzień tego roku. Wyliczył to pewien brytyjski psycholog, uwzględniając różne mądre wskaźniki, czynniki oraz inne „iki”. Dzień ów nazwał barwnie „Blue Monday”, czyli w wolnym przekładzie „Tragicznie Smutny Poniedziałek”.

Wybór daty nadal pozostaje dla mnie tajemnicą, ale ponieważ w sprawie algorytmów mam do powiedzenia generalnie niewiele, dajmy temu pokój. Zainteresowały mnie natomiast te „iki”, wśród których znalazły się takie kwestie jak pogoda, długość dnia i nocy, miażdżąca świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych, konieczność spłacania przedświątecznych pożyczek oraz kryzys.

Z niektórymi jestem skłonna się zgodzić . Faktycznie, jeśli ktoś się zadłużył, żeby kupić żonie pod choinkę futro z norek, a teraz w jego budżecie zieje dziura wielkości Rowu Mariańskiego, o lekkie wahnięcie nastroju nietrudno. Podobnie z noworocznymi postanowieniami. Świadomość własnej słabości może doprowadzić do łez i skruchy, choć znam takich, co sobie z tym doskonale radzą i niedotrzymane postanowienia/obietnice zbywają beztroskim wzruszeniem ramion.

Co do pogody, jestem w stanie zrozumieć, że dla Brytyjczyka jest ona powodem do samobójstwa niezależnie od pory roku. Uważam jednak, że autor algorytmu powinien był się mimo wszystko wznieść ponad partykularne, regionalne uwarunkowania i nieco swoją opinię w tej kwestii zniuansować. Za to kompletnie już nie pojmuję, dlaczego różnica między długością dnia i nocy miałaby mnie wpędzać w depresję właśnie teraz, kiedy dnia przybywa! I to z każdym dniem!

Osobiście mogłabym natomiast dopisać do tej listy jeszcze parę nieuwzględnionych czynników, jak choćby bolesna świadomość dodatkowych kilogramów, które na naszym ciele zostawiły święta, lub nieznośna myśl, że na następny urlop przyjdzie poczekać parę miesięcy. O kwestii postarzonej o kolejny rok metryki i skróconej o kolejny rok linii życia na tym łez padole nie wspominając.

Co zabawne, doszłam prędko do wniosku, że od ręki mogłabym też sporządzić równie długą listę powodów, dla których dzisiejszy dzień można by uznać za najradośniejszy w roku. Albo jeden z radośniejszych. Albo po prostu radosny. W każdym razie baaaardzo odległy od depresji. Dzięki czemu poniedziałek przestanie być tragicznie smutny, ale nadal pozostanie blue, czyli pogodnie niebieski. Czego wszystkim z serca życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz