piątek, 23 czerwca 2023

Tato

Od kilku lat Dzień Ojca świętuję w dwojaki sposób. Primo, towarzyszę mojemu Panu i Władcy, gdy nasze dzieci darzą go należnymi w tych okolicznościach uprzejmościami. Secundo, wspominam mojego tatę, który od kilku już lat wędruje po Połoninach Niebieskich. Choć, szczerze mówiąc, co do tego wędrowania, to mam jednak pewne wątpliwości, bo przez ostatnie lata ziemskiego życia tata wolał raczej siedzieć w ulubionym fotelu i słuchać płyt z nagraniami różnych oper. Może więc i tam siedzi i słucha…?

Tak czy siak, nie rozstrzygając obecnych zajęć taty, wspominam te doczesne, samolubnie koncentrując się na wydarzeniach związanych ze mną. Ewentualnie także moją siostrą, ale to już niekoniecznie. A nazbierało się tego co niemiara! W końcu tata przeżył na tym padole prawie 90 lat, z czego ja towarzyszyłam mu (lub on mnie) przez ponad pół wieku!

Tato odcisnął na moim żywocie trwały ślad. Nie tylko w postaci spuścizny genetycznej (ach, ten charakterystyczny nos Olejników!), ale i sporej liczby wpojonych drogą działań wychowawczych zamiłowań i umiejętności. Z perspektywy czasu oraz szybko zmieniającego się świata, trudno mi jednoznacznie ocenić, czy wszystkie można uznać za wybitnie przydatne. Komu i na co, na ten przykład, umiejętność recytowania z pamięci „Ballad i romansów” pióra Sami-Wiecie-Kogo? Pewnie po nic, ale nie zmienia to faktu, że owe poetyckie kwiaty romantyzmu działają na mnie niczym Proustowska magdalenka – starczy nawet z daleka powąchać wers czy dwa i przed oczyma staje mi tata jak żywy, ze swadą deklamujący takie, dajmy na to, „Lilije”.

Zostawił mi też w spadku miłość do książek. Wspomnieniem szczególnie wzruszającym jest na przykład mój ojciec siedzący przy łóżku swoich chorych córek (jako specjalista od chorób zakaźnych, tata na pewno dokładnie wiedział, na co chorowałyśmy) i czytający nam na głos i niemal z podziałem na role „Działa Nawarony” czy „Potop”. Skutek tej edukacji był taki, że zamiast studiować usilnie przez tatę sugerowaną medycynę, wybrałam filologię, czym go chyba nieco rozczarowałam. Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało!

Wszystkich jego legatów nie sposób opisać w krótkim tekście. Ale uczciwie trzeba przyznać, że święty nie był. W kufrze z naklejką „spadek po tacie” przechowuję też trochę kompleksów i słabości, które czasem jeszcze dają mi się we znaki, i w których towarzystwie pewnie pomaszeruję na tamten świat, bo jakoś nie umiem się z nimi rozstać. Jedno, czego udało mi się pozbyć, to wszelkie pretensje o ten niekoniecznie potrzebny bagaż. Dzięki czemu, dziś mogę sobie spokojnie obchodzić Dzień Ojca, racząc się wspomnieniami z gatunku tych, od których w sercu robi się ciepło. A niedokończone sprawy i rozmowy? Cóż, liczę, że pociągniemy je i domkniemy po tamtej stronie. Do zobaczenia, tato!

W Łazienkach z tatą i siostrą


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz