wtorek, 27 października 2015

Szymborska na prezydenta

Wybory za nami. Jednych to cieszy, innych martwi, a innym totalnie zwisa. Tych ostatnich jest prawie dokładnie tyle, co pierwszych i drugich razem wziętych. I znowu, jedni uważają to za sukces, inni za porażkę. Ja należę do tych drugich.

Jakoś nie mogę się cieszyć, że połowa społeczeństwa uznała pofatygowanie się do urny wyborczej za akt niewarty zachodu, bo albo nie wierzy w skuteczność tego aktu, albo ma w nosie, co się w ojczyźnie dzieje. Jak dla mnie, to porażka - głównie wychowania i edukacji. I dowód na to, że społeczeństwem obywatelskim to może kiedyś będziemy, ale na razie nam do tego daleko.

A skoro już o edukacji mowa, to sieć huczy od radosnego rechotu z pewnego młodzieńca, który ochoczo podzielił się z połową świata informacją, jak głosował. A raczej, jak za niego zagłosowała mama, która podobno oddała głos na - no, tę, jak jej tam - a,tak - Szymborską! Spytany, czy to dobry  wybór, udzielił informacji, że owszem, bo Szymborska pomoże osobom starszym. I z dużą przytomnością umysłu dodał, że młodzi sami sobie poradzą.

Cóż, życzę młodzieńcowi, by faktycznie dał sobie w życiu radę. Historia dowodzi, że radzą sobie nawet ci, których luki w wykształceniu są głębsze niż Rów Mariański. Współczuję tylko, że na niego trafiło i to z niego Internet "drze łacha", choć tak naprawdę, nie bardzo jest się z czego śmiać. I już sama nie wiem, czy to dobrze, że bohater tego smutnego wydarzenia poszedł na wybory. Może lepiej by było, żeby poczekał, aż będzie miał choć blade pojęcie o tym, co właściwie robi przy wyborczej urnie. O ile to kiedykolwiek nastąpi.

A Szymborską - na prezydenta!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz