sobota, 31 października 2015

Sekret wiecznej młodości



Szybko poszło.
Mam na myśli życie.
Ron Padgett

Odwiedziłam dziś wujka Stacha. Właściwie nie jest moim wujkiem, tylko stryjecznym dziadkiem. Dokładniej, bratem dziadka. Odwiedzam go kilka razy w roku. Opowiadam, co u nas słychać i jaka u nas pogoda. Pytam, jaka aura u niego, choć doskonale wiem, że świetlista i niebiańsko piękna.

Bo wujek Stach od 71 lat jest już po tamtej stronie. Zginął na Starówce we wrześniu 1944 roku. Żołnierz batalionu Wigry. Opowiadała mi o nim babcia (dziadek był małomówny) i z tych opowieści wyłaniał się obraz kogoś absolutnie pięknego i wyjątkowego. Skrzyżowanie Stasia Tarkowskiego z Kmicicem i ordynatem Michorowskim.

Odwiedziny na warszawskich Powązkach, zapoczątkowane w dzieciństwie, weszły na stałe do mojego kalendarza, a ostatnio też do kalendarza moich dzieci. Kolejne pokolenie wizytuje wujka Stacha, a on ze stoickim spokojem te nasze wizyty znosi.

Ale dziś nagle coś się zmieniło. Staliśmy nad mogiłą we dwoje - ja i mój mąż. Płonął zapalony przez męża znicz. Patrzyłam na przytwierdzoną do krzyża tabliczkę z imieniem, nazwiskiem, pseudonimem, datą urodzenia i śmierci. 24 lata - powiedziałam. - Miał 24 lata, gdy zginął.

Nagle dotarło do mnie, że "wujek" Stach, od ćwierć wieku jest ode mnie młodszy. Ba, od paru miesięcy młodszy jest od mojego syna. A za kilka lat stanie się młodszy od moich córek. Uświadomiłam sobie, że on, w przeciwieństwie do nas, nigdy nie będzie stary. Że śmierć wtrąciła go w otchłań wiecznej młodości.

Myślę, że od dziś Stanisław Olejnik, pseudonim Stasiuk, będzie dla mnie  "Stachem", nie "wujkiem Stachem". Tak będzie chyba naturalniej. A przy następnych odwiedzinach opowiem mu, jak to jest mieć 50 lat. Bo mnie dane jest tego doświadczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz