Praca pod presją czasu, pośpiech, zmęczenie. Wszystko to wywołuje ogromny stres. Jeśli trwa zbyt długo, zacznijmy martwić się o swoje zdrowie... Takie oto zdanie rzuciło mi się w oczy, gdy po długim, męczącym i - co tu dużo gadać - stresującym dniu w delegacji kliknęłam w artykuł na wp.pl zatytułowany "Uważaj! To zabija powoli..."
No, ładnie - pomyślałam - wszystko się zgadza. Wczoraj poszłam spać grubo po północy. Obudziłam się o 4-ej nad ranem. Wysłałam 5 maili. Napisałam tekst wystąpienia na konferencję. O 7.30 odbyłam wysoce stresujące spotkanie, które z założenia miało być śniadaniem, ale przełknąć cokolwiek było trudno. Potem cały dzień przeżyłam w poczuciu, że doba jest za krótka i nie ma cienia szans, by z wszystkim zdążyć. No i nie zaliczyć przy okazji wpadki.
Praca pod presją czasu, pośpiech, zmęczenie, stres. Zaczynam się martwić. Bo TO ZABIJA POWOLI. Zaraz, zaraz... Czy to znaczy, że lepiej by było, gdyby zabijało szybciej? Znienacka? Zza węgła? Tak - łups! - i po krzyku? Że - dajmy na to - dostaję stresującego maila, na którego muszę odpowiedzieć szybko, już, natychmiast i zaraz po tym, jak wcisnę ENTER, padam trupem?
O, nie, mili państwo! To ja dziękuję uprzejmie! Pani BB jednak woli powoli. Bo, jak wynika z jej życiowego doświadczenia, życie od samego początku zabija. I na ogół trwa to jakieś kilkadziesiąt lat. W dodatku, zabija tylko częściowo - duszy nie tyka.
No, ale to już całkiem inna historia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz