niedziela, 10 grudnia 2017

Moja Ryska Przygoda. Ryga kupiecka, Ryga charytatywna


Kiedy nadchodzi adwent, Rygę opanowują sklepikarze i kramarze. Tradycyjne sobotnie targi rozciągają się na cały weekend, plac przy ryskiej katedrze zamienia się w permanentny jarmark, a ceny szybują tak wysoko, że szczerze mówiąc, trzeba być desperatem lub nadzianym turystą znad, dajmy na to, Renu lub Sekwany, by na tym jarmarku dokonywać jakichkolwiek zakupów.

Kupić zaś można wszystko - od wyrobów jubilerskich (króluje bursztyn), poprzez wyroby z wełny, skóry, futra i ceramiki w tradycyjnych, łotewskich wzorach, po wymyślne kowalstwo artystyczne. Kramarze mówią głównie po rosyjsku, ale business is business, więc jak kupujący nie goworit, sprzedający okazuje się nagle poliglotą, który takie słowa jak srebro, bursztyn oraz śliczny umie wypowiedzieć w kilku europejskich językach. Cenę pokazuje na kalkulatorze i szlus. Coś takiego jak negocjacje to zjawisko w grodzie nad Dźwiną nieznane - na stwierdzenie, że drogo, kramarz wzrusza ramionami i traci nami zainteresowanie. Śliczny bursztyn w oprawie z czystego srebra musi być drogi, nieprawdaż?

Poza kramami na placu pod katedrą pełno jest także ognisk i dyndających nad paleniskiem kociołków. Grzane wine leje się strumieniami, pachnie kiełbasą i kapustą, a z głośników płynie mieszanka bożonarodzeniowych, piosenek w języku angielskim. Na plus Rydze mogę zaliczyć fakt, że jak do tej pory na adwentowym jarmarku ani razu nie usłyszałam George'a Michaela i jego Last Christmas. Tak trzymać!

Ale Ryga adwentowa to nie tylko Ryga kupiecka. To także Ryga charytatywna. Widocznie ryżanie wzięli sobie do serca zasadę, że adwent to, między innymi, czas dobrych uczynków, i postanowili nadać jej charakter instytucjonalny i masowy. Do tej pory zaliczyłam dwie imprezy tego typu.

Pierwsza to adwentowy targ charytatywny - International Charity Christmas Bazaar, który odbywa się w sobotę przed pierwszą niedzielą adwentu. Organizatorem jest Międzynarodowy Ryski Klub Kobiet, co w praktyce oznacza małżonki ryskich dyplomatów i ekspatów. W ryskim ratuszu ustawiane są stoiska - każde pod flagą danego państwa. Kupić tam można zarówno rozmaite upominki, książki, bibeloty, jak i narodowe specjały - litewski sękacz, mołdawskie wino, polskie jabłka, uzbecki pilaw. Na wynos i do konsumpcji na miejscu. Ceny niewygórowane, ale resztą nikt się nie przejmuje, bo to przecież charity. W ubiegłym roku utarg wyniósł podobno 40 tysięcy euro.

Druga impreza ma charakter mniej kupiecki, a za to bardziej widowiskowy. To doroczny Santas' Fun Run, czyli charytatywny bieg świętych Mikołajów. W drugą niedzielę adwentu spod ryskiej katedry rusza czerwono-biały tłum brodatych osobników. Pod białymi brodami kryją się twarze męskie i żeńskie, dojrzałe, sędziwe, młode, tudzież dziecięce. W imprezie biorą udział całe rodziny, które złożyły stosowną darowiznę w wysokości minimum 15 euro od osoby, dzięki czemu otrzymały kostium św. Mikołaja i numer startowy. Rotary Club, który bieg organizuje, zapowiedział, że w tym roku celem jest zebranie minimum 10 tysięcy euro. Ho, ho, ho!

Ale to nie koniec. Bo 20 grudnia rusza w Rydze "Jarmarka", czyli charytatywny bazar organizowany przez studentów Łotewskiej Akademii Sztuki. Część utargu idzie nie renowację budynku Akademii, reszta do kieszeni artystów. Bazar ma więc charakter tylko połowicznie charytatywny, ale za to jest podobno niezwykle malowniczy (co artyści, to artyści). W ubiegłym roku jakoś tam nie dotarłam, w tym zamierzam "Jarmarkę" zaliczyć i przekonać się na własne oczy. I kto wie, może coś nabędę - jakieś dzieło sztuki w formacie mieszczącym się do kabinówki?  Oczywiście, pod warunkiem, że nie puszczą mi z głośników Last Christmas!

Pa! Ryżanka.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz