czwartek, 8 czerwca 2017

Moja Ryska Przygoda. Prognoza trochę niepewna


Niepostrzeżenie przyszedł czerwiec. Z naciskiem na niepostrzeżenie. Trudno bowiem zauważyć, że przyszedł, skoro temperatury jak w październiku, a wilgotność powietrza jak w listopadzie. Rodzina na skajpie donosi, że upał, że burze, że duchota, a ja siedzę w polarze, szczękam zębami, przeklinam zimne kaloryfery i z najwyższym wysiłkiem powstrzymuję się od założenia kaptura i rękawiczek.

Kiedy spytałam znajomych Łotyszy, czy wiosna zawsze tu przypomina późną jesień, obdarzyli mnie spojrzeniem pełnym wyrozumiałej pobłażliwości (ot, cudzoziemka) i odparli, że niezupełnie, bo późną jesienią często pada śnieg (faktycznie!), a późną wiosną to już raczej nie. Trochę mnie tym pocieszyli, bo szczerze mówiąc, śniegu chyba bym już nie zniosła.

O tym, że jednak wiosna to nie jesień, świadczą bzy, które zakwitły jakiś tydzień temu, oraz kasztanowce, które obsypały się wreszcie kwieciem - jakieś trzy tygodnie po tym, jak polscy maturzyści zakończyli bój o świadectwo maturalne. Z ubiegłego roku pamiętam mgliście, że jaśminy zakwitną dopiero w lipcu (teoretycznie, będzie już lato), co oznacza, że gdyby Gałczyński mieszkał w Rydze, potomność nie zostałaby obdarzona "Balladą o nocy czerwcowej" ("Ja jestem noc czerwcowa, królowa jaśminowa...").

To wszystko może nie martwiłoby mnie aż tak bardzo (w końcu, zniosłam tu jesień i zimę, zniosę i wiosnę), gdyby nie fakt, że moja firma zaplanowała kolejne wydarzenie z cyklu team building, czyli wyjazd integracyjny. Tym razem będziemy się integrować na kajakach, pokonując nurty urokliwej rzeki Gauji (już o niej pisałam, jakiś niecały rok temu). Wyprawa ma się odbyć w najbliższy weekend. Tymczasem, jak nas poinformował kolega, który dźwiga na swoich barkach ciężar organizacji przedsięwzięcia, prognoza pogody jest "trochę niepewna". Kiedy spytałam, co tak naprawdę ów miły eufemizm oznacza, już bez owijania w bawełnę powiedział, że ma lać. Nie padać. Lać.

Od dwóch dni nerwowo sprawdzam prognozę pogody. Rzeczywistość za oknem wygląda niezbyt zachęcająco, ale pocieszam się, że Gauja to nie Zatoka Ryska. Na wszelki wypadek porównuję prognozy na kilku portalach, bo a nuż któraś będzie przychylniejsza. Co, rzecz jasna, nie oznacza, że trafna, ale odrobina optymizmu nie zaszkodzi. Wygrzebałam z szafy sztormiak, a z szuflady aspirynę. Po powrocie będzie jak znalazł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz