środa, 13 kwietnia 2016

Make love, not exit?


Świadomie i na własne życzenie odcięta od mediów, od kilku dni odbieram jedynie strzępki informacji z kraju i ze świata. Ale dziś, jadąc z córką do lekarza, włączyłam radio i dostałam dawkę uderzeniową. A jedna informacja ujęła mnie szczególnie.

Otóż pewna mieszkająca w Wielkiej Brytanii Niemka postanowiła powstrzymać Wyspiarzy od wystąpienia z UE i rozpoczęła kampanię  pod hasłem "Hug a Brit". Uściskaj Brytola. Założenie jest proste - jak się chłodnych Brytyjczyków zaleje falą czułości, ani chybi poczują, że Europa to także ich dom i w czerwcowym referendum zagłosują na tak dla UK w UE. Sieć zaroiła się od fotek ściskających się par różnej płci, wieku, rasy i narodowości, przy czym podobno zawsze jedną osobą w parze jest Brytol lub Brytolka.

Zgodnie z intencją autorki kampanii, ta "bomba miłości" powinna zmiażdżyć brytyjski eurosceptycyzm. Pełna optymizmu i wiary w siłę uczucia, pani Lock pisze: "Our message is not about statistics, jobs or about the merits of EU rules on shower caps or cucumbers. We just don’t want the UK to divorce us..." Jasne jak słońce. Obawiam się jednak, że niezależnie od słynnej rezerwy Wyspiarzy, dla których ściskanie się z kimś, kto nie jest najbliższą rodziną, trąci molestowaniem, czerwcowe referendum dotyczy właśnie statystyki, rynku pracy, unijnej biurokracji i nadmiernych regulacji.

Dlatego, choć sama akcja wygląda zabawnie i milutko (osobiście też bym wolała, żeby ktoś mnie uściskał, niż do mnie strzelał), nie przypuszczam, żeby "bomba miłości" miała większe znaczenie od dopuszczanej prawem unijnym krzywizny banana.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz