wtorek, 8 grudnia 2015

Śmierć frajerom, czyli stuprocentowy ubytek na zdrowiu

- Dzień dobry, mówi Jan Perswazja z towarzystwa ubezpieczeniowego Po Nas Choćby Potop, czy mam przyjemność z panią Beatą Biały?
- Tak, przy telefonie.
- Bardzo mi miło. [W głosie słychać niekłamaną przyjemność.] Przyjrzeliśmy się pani polisie i zaniepokoiło nas, że brakuje w niej bardzo ważnego elementu. [W głosie brzmi najczystsza troska.]
- Mianowicie? [W moim głosie pojawia się ostrożna nieufność - znamy te numery.]
- Mianowicie ubezpieczenia na okoliczność nieszczęśliwych wypadków! [Wykrzyknik prawie zmaterializował mi się przed oczyma.] Dzięki naszej ofercie może pani otrzymać odpowiednie zabezpieczenie nawet przy bardzo niewielkich ubytkach zdrowia, jak złamany ząb czy żebro...
- Rozumiem, że nie jest to prezent i będę musiała płacić wyższą składkę? [Mimo kurtuazyjnego znaku zapytania, w moim głosie brzmi spiżowa wręcz pewność.]
- Cha, cha, cha [śmiech perlisty, teatralny - na myśl przychodzi mi znajomy śpiewak operowy, on też tak się śmieje]. No, tak to się nie da...
- Dobra, to niech pan powie, ile by mnie ta przyjemność kosztowała.
- Oczywiście! [Entuzjazm połączony z nadzieją na prowizję od transakcji z frajerką.] Muszę tylko zadać pani kilka pytań. Czy uprawia pani sporty ekstremalne? Jeździectwo? Żeglarstwo? Biegi przełajowe?
- Nie, proszę pana, żadnych sportów ekstremalnych. Moja praca jest ekstremalna, ale za biurkiem.
- Cha, cha, cha...Czyli praca biurowa, czy tak? [Oczyma duszy widzę, jak Jan Perswazja oblizuje się na myśl o zysku - baba za biurkiem raczej żebra nie złamie.]
- Tak.
- Chwileczkę... Już liczę...O, widzę, że pani jest u nas od 1996 roku...
- Owszem. Może jakiś rabacik? [W moim głosie słychać powątpiewanie głębokie jak Rów Mariański.]
- Cha, cha, cha... No więc suma ubezpieczenia wyniesie 40 tysięcy złotych! [Głos sugeruje, że powinnam teraz paść na kolana i zakrzyknąć: Wybawco!] A dopłata do składki...
- Zaraz, zaraz, te 40 tysięcy dostanę za złamany ząb?
- Noo niee...
- Za urwaną rękę?
- Nieee... Za urwaną rękę dostanie pani odpowiedni procent od 40 tysięcy...
- Czyli 40 tysięcy dostanę za co? Za mój zgon?! [Głos mi się niebezpiecznie załamuje.]
- Nie no, za zgon to ma pani polisę na życie. 40 tysięcy jest za... Jakby to powiedzieć... Za stuprocentowy ubytek na zdrowiu! [W głosie słychać stuprocentowy profesjonalizm.]
- Stuprocentowy ubytek na zdrowiu, szanowny panie, oznacza zgon! [Duszę się ze śmiechu, jeszcze chwila tej rozmowy, a rodzina skorzysta z mojej polisy na życie.]
- No... Można tak powiedzieć. [W głosie pobrzmiewa bliska kapitulacja.] Ale dopłata jest tak nieznaczna...
- Dziękuję! NIE. JESTEM. ZAINTERESOWANA.
- Rozumiem. Wesołych Świąt! [W wolnym przekładzie: A żebyś obie nogi połamała!]



Wydarzenia i postacie są autentyczne. Niektóre nazwy i nazwiska litościwie zmieniono.

 

 

2 komentarze: