środa, 9 lutego 2011

Niech mnie osoba nie denerwuje

Wprawdzie nie lubię latać samolotem, ale muszę przyznać, że podniebne podróże to ostatnio niemal jedyny czas, kiedy mogę spokojnie przeczytać gazetę. Choć z tym "spokojnie" to nieco przesadziłam. Prawda jest bowiem taka, że lektura prasy to zwykle doskonały sposób na to, by się zdenerwować. Albo przestraszyć.

Na przykład, we wczorajszej "Rzeczpospolitej" natknęłam się na artykuł, który najpierw mnie zdziwił, potem zdenerwował, a w końcu przestraszył. Tekst dotyczył sztokholmskiego przedszkola pod wdzięczną nazwą Egalia. Szwedzkiego wprawdzie nie znam, ale nietrudno się domyślić, że egalia ma coś wspólnego z równością. W tym wypadku - płci.

Rzeczone przedszkole stawia sobie za cel stworzenie - cytuję - "przeciwwagi dla segregowanego ze względu na płeć, konserwatywnego społeczeństwa". Dlatego uczęszczające tam dzieci nie mogą się do siebie zwracać w sposób sugerujący płeć kolegi czy koleżanki, ale per "kolego" lub... "osobo". Tak dyskryminujące słowa, jak dziewczynka czy chłopiec, są raz na zawsze wykreślone ze słownika. Lektury proponowane dzieciom unikają jak ognia piekielnego ukazania rodziców (w sensie: mamy i taty), z upodobaniem serwując za to "rodzinę" w składzie mama plus mama, tata plus tata, ewentualnie samotna mama lub samotny tata. Dzięki tej światłej metodzie, dzieci mają szansę pojąć, że utrzymywano je dotąd w niewiedzy co do właściwego modelu rodziny.

Panie wychowawczynie - o, przepraszam, osoby wychowujące dzieci - dbają o to, by ich podopieczni nie bawili się zabawkami typowymi dla płci, która jak wiadomo, nie istnieje i jest czystym wymysłem konserwatywnego społeczeństwa.

Jak już pisałam, nie znam szwedzkiego, więc nie wiem, na ile język ten pozwala uniknąć sugerowania płci. Domyślam się jednak, że trzeba naprawdę sporego wysiłku, by takie niepoprawne politycznie sformułowania z języka wyeliminować. "Niech osoba zje kaszkę!" - strofuje przedszkolaka osoba opiekująca się grupą maluchów. "Ta osoba mnie kopnęła!" - żali się kolega przedszkolak. I tak dalej.

Cóż, już bojownicy rewolucji francuskiej dowiedli, że równość wymaga poświęceń. Najlepiej zaś walczy się o nią, poświęcając czyjąś głowę. W tym wypadku poświęcono kupę zdrowego rozsądku i głowy Bogu ducha winnych dzieci, którym się w tych główkach zdrowo miesza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz