Doczekałam. Nawet się. Doczekałam się! Rozpoczęłam urlop. Siedzę na lotnisku w Dubaju i zażywam odrobiny luksusu przed tym, co czeka mnie w Tajlandii (raptem dwa dni) i Laosie (bite dwa tygodnie). Ostatnie chwile z wifi (mam nadzieję) oraz klimatyzacją (hmmm).
Desperacko próbuję oczyścić głowę z wszystkiego, co wiąże się z pracą. Wprawdzie, jak słusznie zauważył mój przenikliwy PiW, metodę przyjęłam marną, bo jak tylko wylądowaliśmy, nerwowo włączyłam komórkę i natychmiast odpisałam na trzy służbowe maile. Jedyny ratunek upatruję w tym, że jak już dotrzemy na laotańskie bezdroża, żadnej łączności elektronicznej tam nie będzie i praca sama się ode mnie odwiąże.
Patrzę na ludzi dookoła i widzę, że nie jestem w tym szaleństwie sama. Wszyscy dzierżą w dłoni komórkę lub tablet, a rekordziści gadają przez komórkę, jednocześnie klepiąc w klawiaturę. Nie wiem, jaki odsetek spośród tych nieszczęśników jest na wakacjach, a jaki w podróży służbowej, ale obawiam się, że statystyka nie wygląda najlepiej. Sądząc po wybitnie wakacyjnych strojach...
A ja wśród nich. Ale już niedługo.
To zapomnij o nas na ten czas. Nie będziemy Ci mieli tego za złe. Spokojnych wakacji i wracjcie zdrowi i cali i wypoczęci no i stęsknieni. bardzo.
OdpowiedzUsuń