Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Majori. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Majori. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 16 lipca 2017

Moja Ryska Przygoda. Jurmała, czyli naszyjnik z bursztynu


Jednym z miłych odkryć, których dokonałam po zainstalowaniu się w moim ryskim mieszkaniu, był fakt, że zaledwie parę minut spaceru dzieli mnie od stacyjki kolejowej Zasulauks (nauczenie się tej nazwy zajęło mi równo rok), z której w 20 minut mogę się dostać do Jurmali. Właściwie to Jurmały, bo tak brzmi polska wersja nazwy tego uroczego, nadmorskiego kurortu, który umościł się w Zatoce Ryskiej niczym Sopot w Gdańskiej.

O ile jednak Sopot można by porównać z leżącą w piaskach zatoki bryłką bursztynu, o tyle Jurmała to cały, rozciągnięty nad morzem naszyjnik, długi na jakieś 28 kilometrów, którego bursztynowe paciorki tworzy 14 leżących wzdłuż linii kolejowej osiedli. A wśród nich najbardziej okazałe jest Majori.

To właśnie Majori fragmentami do złudzenia przypomina Sopot. Spacerując po tamtejszych deptakach - Jomas iela i Turaidas iela, człowiek czuje się niemal jak na sopockim Monciaku. Niemal. Bo o tym, że jesteśmy w Jurmali, nieustannie przypomina rozbrzmiewający wokół język rosyjski.


Jurmała jest bowiem jednym z tych miejsc na Łotwie, gdzie rosyjskojęzyczna mniejszość jest mniejszością tylko z nazwy, w rzeczywistości stanowiąc zdecydowaną większość. Najpiękniejsze wille należą do bogatych Rosjan (ceny nieruchomości w Jurmali osiągają ponoć poziom "sky is the limit"), a te skromniejsze - też do Rosjan, tyle że do mniej bogatych. W restauracjach i na plaży słychać niemal wyłącznie rosyjski. Uliczni grajkowie schlebiają gustom znad Wołgi, zatem duszoszczypatielne rosyjskie ballady są tu na porządku dziennym. Podobnie jak rosyjski rock dudniący z różnego rodzaju odtwarzaczy noszonych przez tutejszą młodzież. Rosyjską, rzecz jasna.

O zamożności jurmalskiej socjety świadczą nie tylko okazałe rezydencje, ale i panoszące się wszędzie luksusowe bryki. Generalnie dzielą się na dwa rodzaje: wielkie, błyszczące landary, na ogół czarne i z napędem na cztery koła (na markach się nie znam, więc sobie daruję) lub mniejsze, sportowe cacka, często w formie kabrioletu, pomalowane na bardzo krzykliwe kolory. Łączy je rycząca z radioodbiorników muzyka oraz wystrojone ponad wszelką miarę i dobry smak laski zasiadające zwykle na siedzeniu pasażera. Czasem laska zajmuje miejsce dla kierowcy, ale wtedy - co ciekawe - zwykle jedzie sama. Ot, taka mała obserwacja socjologiczna.


W Jurmali, zwłaszcza w Majori, zawsze dużo się dzieje. Od początku sezonu miasteczko tętni życiem, w każdy weekend odbywają się tu koncerty i różnego rodzaju festiwale. Wczoraj, na przykład, letnikom zaserwowano festiwal tanga z bardzo wymyślnymi pokazami na plaży. Tancerze tańczyli na szczudłach, fruwali na trapezie i tańczyli też całkiem zwyczajnie, choć "zwyczajnie" nie jest właściwym słowem dla określenia pięknych figur prezentowanych przez tych niewątpliwie profesjonalnych wykonawców. Za tydzień Majori szykuje festiwal muzyczny Laima Rendez Vous Jūrmala, nazwany tak na cześć Laimy Vaikule, takiej łotewskiej Ałły Pugaczowej, która zresztą - podobnie jak Pugaczowa, swoją muzyczną karierę zawdzięcza - na równi ze swoim talentem - Związkowi Radzieckiemu . Ten festiwal jednak, w przeciwieństwie do festiwalu tanga, jest biletowany, a ponieważ ceny sytuują się między 50 a 200 euro, publika zasiadająca w Dzintaru Koncertzale będzie się w większości wywodziła z okolicznych rezydencji.


 Na koniec kilka słów o tutejszych plażach. Są piękne, szerokie, od lądu odgrodzone porośniętymi sośniną wydmami. Czyste (sic!), wyposażone w toalety i wygodne budki-przebieralnie, pełne barów i restauracji, roztropnie podzielone na strefy "aktywne" (tu można bez ograniczeń grać w piłkę i uprawiać wszelkiego rodzaju sporty) i "wypoczynkowe" (tu się można w spokoju cieszyć słońcem, nie ryzykując, że dostanie się w głowę piłką lub lotką). A co istotne i jakże odmienne od naszych, nadbałtyckich plaż, zupełnie nieprzeludnione!




Za każdym razem, gdy tam jestem, zadziwia mnie, jak dużo miejsca mam na rozłożenie koca, a od najbliższego sąsiada może mnie dzielić i kilkanaście metrów. No, raj po prostu! Z czego to wynika - jeszcze nie wiem. Pytani o to, moi łotewscy koledzy wzruszają ramionami - tak jest i kropka. Cieszę się zatem tą przestrzenią, póki mogę, a Bałtyk powoli przestaje mi się kojarzyć z ludzką ciżbą i łopoczącymi na wietrze parawanami. A bursztynowy naszyjnik Jurmali skrzy się w słońcu.

Pa! Ryżanka.

sobota, 21 stycznia 2017

Moja Ryska Przygoda. A morze zimą..?

A morze zimą jest inne.

Tak, zupełnie inne od morza letniego. Od jesiennego pewnie też, ale jesienne przegapiłam z kompletnie dla mnie niezrozumiałych względów. Po prostu, nie przyszło mi do głupiego łba, by w któryś jesienny weekend wsiąść do pociągu byle jakiego, byle jechał do Jurmali (a mam ich do groma i ciut, ciut, i to prawie spod domu), i zobaczyć, jak wygląda Bałtyk pod niebem, dajmy na to, październikowym. No, ale nic straconego, nadrobię to w 2017.

Za to dziś wsiadłam do kolejki i w dwadzieścia minut później wysiadłam w Majori (część Jurmali). Ze stacji do plaży pięć minut. A potem...

Potem zaparło mi dech. Nie tylko dlatego, że wiało (jak to nad morzem), ale głównie dlatego, że widok był fantastyczny. Niebo, morze, plaża - wszystko monochromatyczne, w odcieniach bieli i szarości, z niewielką domieszką czegoś brunatnego. Żadnych dźwięków, poza natarczywym szumem morza i świstem wiatru. I wszystko jakieś takie dzikie, niepokojąco samotne.



Wędrowałam plażą, za jedyne towarzystwo mając kilka ptaków i swoje myśli. I nagle dotarło do mnie, że - choć to dla mnie, Warszawianki z dziada pradziada, brzmi niewiarygodnie - MIESZKAM NAD MORZEM. Mogę po nie sięgnąć de facto w każdej chwili. Nie muszę jechać przez wiele godzin, martwić się o nocleg. Wystarczy, że najdzie mnie ochota na szum morskich fal i zgrzyt ziarenek piasku pod stopami.

Muszę zatem wykorzystać ten dar losu i zawrzeć bliższą znajomość z Bałtykiem Wszystkich Czterech Pór Roku. To jedno z moich postanowień noworocznych. Sic!

Pa! Ryżanka