środa, 18 maja 2016

Sycylia we dwoje. W objęciach natury, czyli nie rób mi zdjęć!


Jak już pisałam, nasza wyprawa sycylijska była zaplanowana pod hasłem "Tyleż kultury, co natury". Po estetycznych (zabytki) i neurotycznych (ruch uliczny) przeżyciach miejskich uciekaliśmy w regiony, gdzie królowała mniej lub bardziej dzika przyroda. W ten sposób odwiedziliśmy: Etnę, wąwóz i park krajobrazowy rzeki Alcantara, rezerwat góry Monte Cofano, saliny koło Trapani, klif marglowy Scala dei Turchi (Schody Turków - od tureckich piratów, którzy się ponoć pod tym klifem ukrywali przed sztormami), rezerwat nadmorski Vendicari i rezerwat górki Pantalica. W tym ostatnim, zresztą, kultura zbiegła się z naturą, bo w skałach obserwować można ślady osady i grobowców (gdzie ludzie żyją, tam i umierają) sprzed 3 tysięcy lat.

Każde z tych miejsc zasługuje na osobny opis, a najlepiej opis i zdjęciową sesję. Oczywiście, zdjęć mamy pewnie z tysiąc, co zresztą stało się przyczyną licznych - ujmę to eufimistycznie - nieporozumień.

No bo tak. Wyobraź sobie, miły Czytelniku. Upał 30 stopni w cieniu, którego brak. Słońce tak praży, że fotchrom w twoich okularach nie nadąża ściemniać. Droga pnie się pod górę już ze dwadzieścia minut i ani myśli przestać. Spod nóg na prawo i lewo zmykają jaszczurki, a ty nie masz pewności, czy to nie żmije, których panicznie, wręcz organicznie się boisz. Na plecach masz plecak z tym i owym, co w sumie trochę waży. Pot zalewa ci grzbiet i oczy. Włosy ci splątało sycylijskie sirocco. Twarz ma kolor sycylijskich pomodorów...

Natomiast twój towarzysz wędrówki, nie bacząc na to wszystko, co chwila trzaska ci fotkę. "Kochanie - woła dziarsko - popatrz na mnie!" I trzask! Wyobraźnia podsuwa ci obraz, jaki się na tej fotce pojawi i jest pewne, że na okładkę Vogua to się raczej nie nada. Zza zaciśniętych zębów rzucasz więc coraz bardziej wściekłe "Prosiłam, żebyś nie robił mi zdjęć!", ale to na nic. I do głowy ci przychodzi, że jak tak dalej pójdzie, to w skrajnym przypadku "Sycylia we dwoje" może się skończyć  "Rozwodem po włosku".

Wkrótce czeka mnie konfrontacja z tą fotograficzną sesją. Rozważam cyberatak na komp Małżonka, gdzie wszystkie te foty zostały zgrane. Jak skasuję połowę, nawet się nie zorientuje. Ha!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz