Wczoraj zaczęło się Triduum Paschalne. Inne niż zwykle, trudniejsze jakby. Pozbawione naturalnego sztafażu, wyuczonych gestów. Triduum "oglądane przez szybkę" - telewizora, komputera. Wymagające większego wysiłku, większego skupienia, oderwania się od decorum. Przeżywane z kanapy, na której zwykle przeżywam rzeczy całkiem inne - jak na przykład losy bohaterki czytanej przeze mnie obecnie "Opowieści Podręcznej". Muszę zapomnieć o tej kanapie, o stojącym przed nią stoliku do kawy, na którym teraz nie stawiam filiżanki, ale krzyż...
To nietypowe Triduum zmusza, by - jak w którymś ze swoich trafnych komentarzy powiedział ojciec Szustak - religijność ustąpiła miejsca wierze. Żeby z tej próby wyjść zwycięsko, muszę zmobilizować wszystkie moje duchowe aktywa. Czy brak "koszyczka" wpędzi mnie w depresję, czy raczej pozwoli naprawdę poczuć - co niby intelektem obejmuję od dawna - że koszyczek to tylko didascalia?
Okaże się. A tymczasem powtarzam sobie "bądź wola Twoja". Bo, w sumie, cóż mądrzejszego mogłabym powiedzieć?
To nietypowe Triduum zmusza, by - jak w którymś ze swoich trafnych komentarzy powiedział ojciec Szustak - religijność ustąpiła miejsca wierze. Żeby z tej próby wyjść zwycięsko, muszę zmobilizować wszystkie moje duchowe aktywa. Czy brak "koszyczka" wpędzi mnie w depresję, czy raczej pozwoli naprawdę poczuć - co niby intelektem obejmuję od dawna - że koszyczek to tylko didascalia?
Okaże się. A tymczasem powtarzam sobie "bądź wola Twoja". Bo, w sumie, cóż mądrzejszego mogłabym powiedzieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz