Spotkałam anioła. Skrzydła miał zwichrzone,
szatę przybrudzoną i oczy zmęczone.
Nie patrzył mi w oczy. Milczał zagadkowo.
A kiedy spytałam, kręcił tylko głową.
Więc spytałam znowu - jak osioł uparta.
(Przecież nie odeśle mnie chyba do czarta?)
Spytałam, czy znajdę, czego los mi nie dał.
Ramionami wzruszył i tak mi zaśpiewał:
Znajdziesz kiedy indziej,
lecz samo nie przyjdzie.
Znajdziesz w innej porze,
znajdziesz kiedyś może…
Znajdziesz za lat parę,
być może, za karę.
Być może w nagrodę,
może na osłodę.
Lecz samo nie przyjdzie –
znajdziesz… kiedy indziej.
Więc szukam i czekam. Czas płynie powoli.
Więc szukam i czekam. Choć to czasem boli.
Choć czasami rani niczym ostra brzytwa.
A w głowie mi plącze się tamta „modlitwa”:
Znajdę kiedy indziej,
lecz samo nie przyjdzie.
Znajdę w innej porze,
znajdę kiedyś może…
Znajdę za lat parę,
być może, za karę.
Być może w nagrodę,
może na osłodę.
Lecz samo nie przyjdzie –
znajdę… kiedy indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz