wtorek, 6 czerwca 2023

Awizo znaczy ostrzeżenie

Nie wiem, jak ty, miły Czytelniku, ale ja, gdy znajduję w skrzynce na listy tak zwane awizo, w pierwszej chwili odczuwam głęboki żal. Że w ogóle otworzyłam skrzynkę i to awizo w niej znalazłam. Ale co było, nie wróci… Zatem już w chwilę później pojawia się uczucie, którego bardzo, ale to bardzo nie lubię. Lęk.

Tu mała dygresja. Choć lęk i strach w każdym słowniku traktowane są jako pojęcia bliskoznaczne, by nie rzec tożsame, istnieje między nimi istotna różnica. Otóż, jak usłyszałam niedawno od profesora Bralczyka, strach czujemy przed czymś konkretnym, znanym, niejako namacalnym. Np. bólem na fotelu dentystycznym. Doświadczyliśmy, wiemy, czym to pachnie, no to się boimy kolejnego razu. Zaś lęk – o, tu sprawa jest bardziej skomplikowana, a zarazem ulotna. Lęk możemy czuć przed czymś, czego nigdy nie doznaliśmy, czymś, co może nigdy się nie zdarzyć, ba, co nawet nie istnieje!

Nie bez kozery więc piszę, ze awizo budzi we mnie lęk. Bo nigdy, ale to przenigdy nie wiem, co się za tym z pozoru niewinnym świstkiem papieru kryje. I jakoś tak, niestety, zakładam, że nic miłego. Któż bowiem może do mnie pisać coś, co wymaga od tego ktosia absolutnej pewności, że ów przekaz do mnie dotrze? Że odbiorę go osobiście i własnym podpisem ów odbiór potwierdzę? No, kto? 

Otóż odpowiedź nasuwa się sama – URZĄD. Taki czy inny - nieistotne. Grunt, że czeka mnie konfrontacja z jakimś organem, który z pewnością (sic!) nie ma wobec mnie dobrych zamiarów, o czym dobitnie świadczy język otrzymywanych tą drogą pism. Język skomplikowany, niemal hermetyczny, a jedynym, co w nim jest czytelne i jasne jak słońce, to bynajmniej niezawoalowane groźby rozmaitych sankcji, jeśli czemuś uchybię. 

Drogę na pocztę pokonuję zatem z duszą na ramieniu. Z drżeniem serca odbieram przesyłkę i odczytuję na niej pieczątkę urzędu, który postanowił się ze mną skontaktować. Czasem (rzadko) czeka mnie miła niespodzianka – jak na przykład wtedy, gdy mój wydawca postanowił wysłać mi egzemplarze autorskie przesyłką poleconą (błagam, nie róbcie tego więcej!). 

I za każdym razem myślę, że ten system, choć z punktu widzenia urzędowej korespondencji zrozumiały i pragmatyczny, dla obywatela nosi znamiona zwyczajnego sadyzmu. Ktoś powie – skoro nie masz, kobieto, nic na sumieniu, przestrzegasz prawa, płacisz podatki i inne publiczne daniny, to żadne awizo nie powinno ci snu z oczu spędzać. Temu komuś grzecznie sugeruję poczytać Kafkę. I pamiętać, że awizo znaczy ostrzeżenie. 

Na zdjęciu: ja, gdy żadne awizo nie czeka w skrzynce

Ja, gdy żadne awizo nie czeka w skrzynce



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz